Energia XXIV, cz. 2
Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 214 (5684) 13 września 2000 r.
Trudne początki konkurencji
Rozmowa z Dariuszem Luberą, prezesem Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej
Panie prezesie, budowa wolnego rynku energii elektrycznej przez wielu była utożsamiana niemal wyłącznie z powstaniem polskiej giełdy energii. Co prawda instytucja ta działa od czerwca, ale do prawdziwego rynku chyba nam jeszcze daleko?
Podobnie działo się w wielu państwach zachodnich – mechanizmy rynkowe i odpowiednie instytucje powstawały w ciągu kilku czy nawet kilkunastu lat, więc i u nas to tempo z przyczyn obiektywnych nie może być inne. Giełda to jeden ze szczebli do pokonania na tej drodze i dobrze, że już zaczęła funkcjonować, bo stanowi dla wielu wytwórców i dystrybutorów pewnego rodzaju odnośnik cenowy. Obroty w pierwszych miesiącach na poziomie 1 proc. zapotrzebowania polskiego systemu energetycznego nie są niczym dziwnym, bowiem brak jest jeszcze całej potrzebnej infrastruktury: jednolitego opomiarowania, transmisji danych i systemu bilansowania w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych. Problemem są też zobowiązania sprzedaży i kupna energii podjęte na podstawie wcześniej podpisanych umów.
W tym kontrakty długoterminowe…
To na razie największy hamulec rozwoju polskiego rynku energii elektrycznej. Umowy zawarte przez producentów z PSE stanowią zabezpieczenie kredytów na inwestycje proekologiczne i modernizacyjne. Z jednej strony stanowią o bezpieczeństwie ekonomicznym wielu elektrowni, z drugiej jednak uniemożliwiają jakąkolwiek konkurencję między nimi.
Ten problem ma podobno rozwiązać system opłat kompensacyjnych (SOK).
Z naszego punktu widzenia – czyli osób zajmujących się obrotem i dystrybucją energii elektrycznej – każda próba wprowadzenia podobnych opłat, które przeniosą w pewnej mierze ciężar kontraktów (różnicę pomiędzy ceną kontraktową energii i jej ceną rynkową) na pozostałych uczestników rynku jest korzystna dla klienta. Już pierwsze miesiące funkcjonowania giełdy udowodniły, że cena energii elektrycznej została przez rynek określona na znacznie niższym pułapie niż w kontraktach z PSE.
Jak długo może więc trwać proces dochodzenia do pełnej konkurencji?
Trudno powiedzieć: może kilka, a może i kilkanaście lat. Wszystko zależy od tempa zmian, jakie będą wprowadzane na polskim rynku.
Rodzimy rynek energii elektrycznej – zgodnie z zapowiedziami rządu – ma zostać niebawem otwarty dla firm z państw Unii Europejskiej. Czy przy takim tempie liberalizacji będziemy zdolni do konkurowania z zachodnimi potęgami?
Pewnym rozwiązaniem dla polskich dystrybutorów i producentów energii elektrycznej jest program prywatyzacji tego sektora. Dla spółek dystrybucyjnych, które są jak na warunki unijne małymi organizmami gospodarczymi, rządowy program przewiduje prywatyzację grupową. Jedynymi wyjątkami są tu ze względu na wielkość i potencjał Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny i warszawski STOEN. G-8, czyli Grupa Północna ośmiu zakładów energetycznych, jest już dość poważnie zaawansowana w tych działaniach. Szkoda, że początkowo szybkie tempo przygotowań prywatyzacyjnych teraz osłabło, pozostałe grupy spółek dystrybucyjnych czekają bowiem w większości na ogłoszenie przez Ministerstwo Skarbu Państwa przetargów na doradcę prywatyzacyjnego.
Spółki jednak nie marnują czasu?
Oczywiście. Przygotowywane są wszelkie materiały, jakich potrzebować będzie doradca ministerstwa. Zakłady prowadzą działania restrukturyzacyjne i co najważniejsze – mają już zupełnie inne podejście do klienta. To wymóg naszych czasów i wprowadzanej stopniowo liberalizacji rynku energii. W 2005 roku każdy będzie przecież mógł swobodnie wybierać dostawcę energii. Już teraz czynią to więksi odbiorcy. Dobry i stabilny rynek klienta to jeden z atutów naszych spółek dystrybucyjnych przed prywatyzacją.
Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej, zrzeszające wszystkie 33 zakłady energetyczne i Polskie Sieci Elektroenergetyczne, koordynuje również i inne, wspólne dla obecnej działalności spółek dystrybucyjnych, akcje. Mam tu na myśli chociażby bezpieczne użytkowanie energii czy promocję prądu jako jednego z najtańszych i najwygodniejszych nośników energii.
Bezpieczeństwo w obchodzeniu się z energią elektryczną ma bezwzględny priorytet. Docieramy do wszystkich odbiorców, w tym szczególnie młodzieży, wyjaśniamy zasady bezpiecznego obchodzenia się z urządzeniami elektrycznymi, przestrzegamy przed niebezpieczeństwem, jakie niesie wdrapywanie się na słupy wysokiego napięcia czy wchodzenie do rozdzielni elektrycznych. Wszędzie nie sposób przecież ustawić strażnika. Przekazujemy również podstawowe zasady udzielania pierwszej pomocy osobie porażonej prądem. Kolejną dziedziną jest promocja energii elektrycznej. Dzięki nowoczesnym, energooszczędnym urządzeniom może dziś ona konkurować z gazem czy nawet węglem kamiennym w ogrzewaniu mieszkań i domów jednorodzinnych. Specjaliści w poszczególnych zakładach energetycznych doradzają najkorzystniejsze rozwiązania, proponują stosowanie urządzeń, dzięki którym za rozsądną cenę życie staje się łatwiejsze. Promocji zużycia prądu służą także różne taryfy oszczędnościowe w poszczególnych spółkach dystrybucyjnych. Choć jesteśmy świadomi braku odpowiedniej infrastruktury, która zadowoliłaby wszystkich klientów, działania te będą kontynuowane.
Dziękuję za rozmowę.
Andrzej Cygielski