Astma – problem, który będzie narastał

Nasze Zdrowie IX
Dodatek promocyjno-reklamowy do „RZECZPOSPOLITEJ„.
25 maja 2006 r.

Astma – problem, który będzie narastał

Rozmowa z prof. n. med. Jerzym Kruszewskim, krajowym konsultantem ds. alergologii

Na astmę choruje około 6 procent populacji. Co dziesięć lat liczba chorych zwiększa się o połowę. Co powoduje, że choroba ta staje się coraz powszechniejsza?

Astma jest chorobą cywilizacyjną, związaną z poprawą warunków życia ludzi. Dlatego należy oczekiwać, że jeśli nie wynajdziemy skutecznego sposobu profilaktyki astmy, a na razie nie mamy optymistycznych informacji, ten trend będzie wzrastał. W niektórych krajach wysoko rozwiniętych aż 30 procent społeczeństwa choruje na astmę. Polska jest jeszcze w tym rankingu na niskiej pozycji, ale musimy być przygotowani na wzrost zachorowań.

Jakie są przyczyny zachorowań?

Przyczyn zachorowań na astmę na razie możemy się tylko domyślać. Najprawdopodobniej jest to spowodowane wyższym poziomem higieny, wyeliminowaniem wielu zakażeń, dzięki szczepieniom ochronnym, wprowadzeniu antybiotyków. W tych warunkach nasz układ immunologiczny zaczyna sobie szukać innego wroga, a zwykle są to pospolite substancje z naszego otoczenia, jak pyłki roślin, roztocza kurzu, zarodniki grzybów i inne. Substancje te niealergikowi nie szkodzą.

Wpływ na prawdopodobieństwo zachorowania mają także uwarunkowania genetyczne. O ludziach, którzy mają genetyczne predyspozycje do zachorowania na astmę mówimy, że są atopikami. Ponad połowa ludzi ma genetyczną predyspozycję do zachorowania, ale tylko część spośród tych osób choruje. Reszta jest potencjalnie zdolna do zachorowania i objawy mogą się ujawnić w każdej chwili. Wybuch alergii w ostatnich latach był spowodowany wzrostem częstotliwości występowania schorzeń atopowych, czyli astmy, nieżytu nosa, zapalenia skóry i in. Warto zwrócić uwagę, że częstotliwość zachorowań na inne rodzaje astmy, np. kontaktową nie wzrosła znacząco.

Często astma jest mylona z innymi chorobami. Czy trudno ją rozpoznać?

Astma jest trudna do rozpoznania, zwłaszcza wtedy, kiedy się zaczyna. Chory na ogół przychodzi z tym problemem do lekarza rodzinnego. Lekarz pierwszego kontaktu może mieć trudności z rozpoznaniem choroby, dlatego mając wątpliwości powinien skierować pacjenta do specjalisty, alergologa lub pneumonologa. Specjalista powinien zacząć program diagnostyki, ustalić zalecenia, które w większości przypadków może realizować lekarz rodzinny.

Najczęstszy błąd lekarzy wynika z sytuacji, że objawy astmatyczne mogą się pojawiać u niektórych osób po każdej infekcji wirusowej, po miesiącu one ustępują. Natomiast część lekarzy rodzinnych traktuje to jako astmę, ustąpienie objawów przypisują działaniom jakiegoś leku. Od tej pory chory staje się astmatykiem, choć naprawdę nim nie jest. Rozróżnienie tych kategorii jest prawdziwą sztuką. Diagnozę i leczenie utrudnia niestety trudny dostęp pacjentów do specjalistów. Muszą mieć skierowania od lekarzy rodzinnych, którzy jak wspomniałem, nie zawsze potrafią rozpoznać chorobę i umożliwić właściwe leczenie. Mogę tylko powiedzieć, że jako konsultant krajowy w dziedzinie alergologii, dbam o edukację lekarzy rodzinnych w zakresie rozpoznawania astmy.

Jak zmienia się życie człowieka po rozpoznaniu astmy?

W dzisiejszych czasach nie rozpozna pan astmatyka na ulicy. Chory może doskonale funkcjonować w społeczeństwie i życiu rodzinnym, mamy bowiem do dyspozycji bardzo bezpieczne leki, które zapewniają dobrą kontrolę choroby. Jeszcze w latach osiemdziesiątych chorzy raz na miesiąc, dwa, musieli być leczeni w szpitalach. A atak astmy był jedną z najczęstszych przyczyn wezwań pogotowia. Dziś hospitalizacje to rzadkość spowodowana najczęściej zaniedbaniami ze strony pacjenta, większość chorych leczy się ambulatoryjnie. Niezwykle istotna jest współpraca z chorymi i chęć systematycznego brania leków. Dzięki nowym preparatom komfort życia chorych poprawił się zdecydowanie, choć nie możemy wyleczyć astmy do końca.

Wyjątek stanowi niewielki odsetek pacjentów z astmą ciężką. Choroba ta jest ogromnym problemem także dla specjalistów. Chorzy powinni być pod opieką specjalistycznych ośrodków, które dysponują możliwością odpowiedniego leczenia, które jest bardzo kosztowne.

Istnieje bardzo skuteczny lek, zarejestrowany również w Polsce, który pomaga chorym z astmą ciężką. Opracowaliśmy specjalny program leczenia tych ludzi w kilku ośrodkach w kraju. Projekt, niestety, leży w Narodowym Funduszu Zdrowia, gdzie decydenci od pół roku zastanawiają się, co z nim zrobić. Moim zdaniem, nie ma lepszego, od wspomnianego programu, udostępnienia tego leku chorym. Wytypowaliśmy zespoły lekarzy, które od wielu lat zajmują się leczeniem astmy ciężkiej, mają największe doświadczenie w tej dziedzinie, są to grupy etyczne. Nie ma więc obaw, że ten drogi lek byłby niewłaściwie stosowany czy po prostu marnowany. Program leczenia dotyczyłby około 1-1,5 tysiąca osób.

Program leczenia dotyczy niewielkiej grupy chorych. Czy wobec tego problem nierefundowania leku wynika z braku środków finansowych?

Jest to pytanie do NFZ. Problem, wydaje mi się, jak zwykle tkwi w braku pieniędzy. Mamy zbyt niską składkę na ubezpieczenie zdrowotne. Kiedyś ustalono, że powinna ona wynosić 14 procent, a mamy 7. Dlatego pieniędzy brakuje na wszystko.

Skoro pacjenci nie mają dostępu do nowoczesnego leczenia, w jaki sposób się ich leczy?

Leczymy najlepiej jak potrafimy i jakie mamy możliwości. Istnieje wprawdzie ten nowoczesny i skuteczny lek, ale praktycznie nie mamy do niego dostępu z braku funduszy. Dlatego złożyliśmy program leczenia w nadziei, że NFZ jakieś środki wygospodaruje.

Leczenie prowadzone jest za pomocą preparatów, które wywołują bardzo dużo działań niepożądanych. Po pewnym czasie takiej terapii, która ratuje choremu życie, musimy leczyć pacjentów z powodu działań niepożądanych. Chorzy na ciężką astmę spotykają wiele ograniczeń w codziennym życiu, najczęściej nawet nie wychodzą z domu. Ich komfort życia jest naprawdę niski. Nowoczesna metoda leczenia mogłaby znacznie podnieść standard życia chorych. Przede wszystkim ograniczylibyśmy podawanie leków wywołujących działania niepożądane. Byłaby to ogromna korzyść dla tych ludzi, na tym polega postęp w medycynie. Lek, o którym wspomniałem stosowany jest z powodzeniem m.in. w USA i w Europie.

To tradycyjne leczenie również sporo kosztuje, nie wspominając już o kosztach społecznych i względach moralnych, które są niepoliczalne. Może jednak budżet państwa, w dalszej perspektywie zyskałby, dzięki wprowadzeniu nowoczesnego leku?

W Polsce nie liczy się w ten sposób korzyści i strat. Istotne są tylko efekty natychmiastowe. NFZ ma określony budżet na dany rok i z niego musi łożyć pieniądze. Co z tego, że na tę chorobę później będzie mógł wydać mniej, skoro rozliczają go z bieżących wydatków.

Dziękuję za rozmowę.

JCz