BOT – krok w dobrym kierunku

Energia XXXI
Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 139 (6216) 17 czerwca 2002 r.

 

BOT – krok w dobrym kierunku

Rozmowa z Jerzym Łaskawcem, prezesem Zarządu, dyrektorem generalnym Elektrowni „Turów” SA

Jak ocenia pan koncepcję skonsolidowania elektrowni „Bełchatów”, „Opole” i „Turów” w ramach grupy zwanej w skrócie BOT?

Z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju to wręcz krok milowy. Krok bez wątpienia ze wszech miar uzasadniony i w słusznym kierunku. BOT to bowiem ok. 35 proc. krajowej produkcji energii elektrycznej. To zarazem nawiązanie do trendów konsolidacyjnych zachodzących w energetyce krajów zachodnioeuropejskich.

Konsolidacja jest sposobem na obniżkę kosztów działalności, ale też, co szczególnie ważne, wiedzie ku komasacji aktywów, a to z kolei umożliwia pozyskanie środków finansowych na dalszy rozwój. Również w tej materii po BOT można spodziewać się więcej niż po każdej z trzech tworzących go firm z osobna.

Jeszcze niedawno „Turów” otwarcie opowiadał się za nieco inną drogą – powołaniem do życia Południowo-Zachodniej Grupy Energetycznej, w skład której, oprócz elektrowni i dostarczającej dla niej paliwo pobliskiej kopalni węgla brunatnego weszłoby sześć zakładów energetycznych. Tej koncepcji nie przyjęto jednak w projekcie rządowego programu restrukturyzacji i prywatyzacji sektora. Czy, pana zdaniem, konsolidacja pionowa sektora to ścieżka raz na zawsze zamknięta?

Wczytując się w dokumenty rządowe, nie można wykluczać otwarcia furtki po 2005 r. Rozwój sytuacji w sektorze, jak też w jego otoczeniu gospodarczym, wtedy już przecież unijnym, może uzasadniać powrót do tego pomysłu. Jeśli więc zdecydujemy się na dalsze strukturalne wzmacnianie polskiej energetyki, to po narzędzie to warto będzie sięgnąć. Zauważmy, że cezura roku 2005 nie jest wcale odległa.

Więcej się mówi o spodziewanych zaletach i korzyściach płynących z BOT niż o zagrożeniach…

Pierwszy problem widzę w kształtowanej przez lata mentalności załóg, które żyją w przeświadczeniu, że są właścicielami firm. Prawda zaś jest taka, że nie są nimi ani zarządy, ani szeregowi pracownicy. Wszyscy jesteśmy pracownikami najemnymi – ci pierwsi na czas określony kadencją, drudzy zazwyczaj na czas nieokreślony. To nie my, a właściciel, skarb państwa, decyduje o statusie prawnym firmy, sprzedaży jej części czy całości. Trudno się z tym pogodzić – przez ileś lat budowaliśmy ją własnymi rękami, wkładając w to wiedzę i serce. Ludzie dostaną ustawowe 15 proc. akcji pracowniczych, ale postawy roszczeniowe, w takiej czy innej formie, uzewnętrznione czy ukryte, pozostaną.

Są też kwestie czysto ekonomiczne. Zbiera się trzech partnerów, z których pierwszy, „Turów” wnosi „w wianie” 1,3 mld dolarów zobowiązań finansowych z tytułu prowadzonych przedsięwzięć modernizacyjnych (efekt – 1500 MW nowych mocy), drugi, „Opole”, ma do spłacenia ogromne kredyty inwestycyjne, trzeci z kolei, „Bełchatów”, wielkimi krokami zbliża się do nieuniknionej gruntownej (i kosztownej) modernizacji oraz ściśle związanej z tym budowy elektrowni „Bełchatów II” za 850 mln euro. Czy to może być szczęśliwy związek interesów?

Energetyka to kraina wielkich mocy i, stosownie do tego, wielkich pieniędzy. Niemieckie koncerny mają u siebie elektrownię „Schwarze Pumpe”: dwa najnowocześniejsze bloki o łącznej mocy 1600 MW za 5,4 mld marek kredytu z banków komercyjnych – nakłady inwestycyjne prawie dwa razy większe niż w „Turowie”. Ale także mają starą, choć w dobrej kondycji, elektrownię „Neurath”, o prawie zerowej amortyzacji.

Nie ma w energetyce nic za darmo. Nowe inwestycje są tzw. kosztem wejścia. Dodajmy, wielkim – w pojęciu przeciętnego obywatela – kosztem.

Koncerny zachodnie mają tę przewagę nad BOT, że już są potężne, mają nieporównywalnie większy potencjał kapitałowy, nie wspominając o zdolności kredytowej i całkiem innym otoczeniu rynkowym.

Energetyka nie zna pojęcia idealnej statyki. Jedne obiekty powstają, inne właśnie są w „sile wieku”, jeszcze inne dobiegają kresu żywota. Jedne koncerny rosną jak na drożdżach, inne idą na dno.

Prasa pisze, że BOT nie jest atrakcyjną propozycją dla „Bełchatowa”, bo dwaj pozostali partnerzy są zadłużeni. Ale przecież już niedługo koledzy z „Bełchatowa” będą musieli przeprowadzić podobny do naszego program głębokiej modernizacji. Później przyjdzie czas na „Opole”. Dziś jedni ponoszą koszty i mniej zarabiają, a drudzy przynoszą zyski. Jutro będzie odwrotnie.

BOT to w sumie ok. 7500 MW. Olbrzym w krajowej skali. W porównaniu z energetycznymi gigantami Zachodu nie jest już tak imponujący. Popatrzmy: Vattenfall to łącznie 17.500 MW, RWE – 26.600 MW, a francuski EdF aż 102.000 MW. A przecież w założeniu ma to być organizacja zdolna oprzeć się ich konkurencji.

Rzeczywiście, na wykresie słupkowym ilustrującym moce osiągalne w europejskich firmach energetycznych słupek BOT nie jest szczególnie pokaźny, choć za nim jest jeszcze kilku liczących się konkurentów.

Analitycy jednego z renomowanych światowych banków inwestycyjnych radzą: scalić wszystkie polskie elektrownie i zakłady energetyczne. Powstanie gracz większy od Vattenfalla i bezapelacyjnie da sobie radę na rynku. Jeżeli zamiast tego powstaną cztery czy pięć mniejszych grup, to będą to gracze lokalni łatwiejsi do pożarcia przez branżowych gigantów.

Jak wyglądałyby zasady budowy BOT od strony technicznej, infrastrukturalnej?

System energetyczny pod wieloma względami przypomina inny – hydrauliczny. To wielkie jezioro, które wszyscy zasilają i z którego wszyscy czerpią. Przepływ prądu w sieci regulują tylko dwa prawa Kirchhoffa dotyczące rozgałęzionych obwodów elektrycznych. Nie ma innych problemów technicznych.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Fronczak

 

Jerzy Łaskawiec:

Monopol nie polega tylko na tym, że w jednym ręku jest więcej niż
30-40% aktywów danej branży, ale także na zmowie kartelowej uczestników tego rynku. Propozycja Ministerstwa Skarbu Państwa jest próbą optymalizacji wielkości polskiego przedsiębiorstwa w obliczu przyjęcia Polski do Unii Europejskiej. Istnieją w Polsce przepisy antymonopolowe, przepisy regulacyjne, przepisy księgowe nakazujące prowadzenie odrębnej ewidencji kosztów dla poszczególnych działalności regulacyjnych. Nie ma więc przesłanek do posądzenia o powrót monopolu. Oceniam program konsolidacji pozytywnie.

Dzięki konsolidacjom w Polsce jeszcze można stworzyć konsorcja energetyczne, które z powodzeniem będą mogły być czynnym uczestnikiem otwartego energetycznego rynku. Będą mogły dokonywać inwestycji w inne tego typu podmioty. Pozwoli to zdyskontować pozytywne polskie doświadczenia w zakresie funkcjonowania branży sprawnej technicznie, ekologicznie, organizacyjnie, mocnej aktywami, a jednocześnie przyjaznej dla swojego klienta. Jeżeli nie zrobimy tego w 2002, 2003 roku, to będzie już za późno.