Energia nie ma barw politycznych

Energia XXVIII
Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 218 (5991) 18 września 2001 r.

Prywatyzacja energetyki polskiej

Energia nie ma barw politycznych

Rozmowa z posłem Wiesławem Kaczmarkiem

Pierwsze pytanie. Jaki jest stan prywatyzacji sektora energetyki w pana ocenie?

Jeden wielki chaos.

Spowodowany czym?

Wszystko zapowiadało się dobrze. Stworzono ład prawny, utworzono instytucje regulatora i prawo regulacyjne, którym jest prawo energetyczne. Wprowadza się też wszystkie generalne zasady – od giełdy energii po prawo dostępu do sieci osób trzecich TPA (Third Party Access). Dźwignią finansową były kontrakty długoterminowe po to, żeby sektor wytwórczy mógł restrukturyzować swoją infrastrukturę. Podjęto próbę porządkowania warunków funkcjonowania sektora, który zaczyna posługiwać się kryteriami ekonomicznymi. Ten proces się kończy. Niezbędne jest również porządkowanie sektora paliw, skoro 75% energii elektrycznej uzyskujemy z węgla brunatnego i kamiennego. Po zaprowadzeniu ładu prawnego związanego z restrukturyzacją przedsiębiorstw z otoczenia energetyki trzeba będzie dokonać pewnej analizy istniejącego podziału na 33 spółki dystrybucyjne. Otwarta jest kwestia – czy nie należy przeprowadzić konsolidacji. Model polskiej energetyki może z powodzeniem zakładać miejsce dla funkcjonowania dwóch narodowych koncernów energetycznych i przestrzeń dla kilku operatorów zagranicznych. Po przeprowadzeniu konsolidacji bowiem efekty synergii są oczywiste. Konsolidacja musi uwzględniać geografię kraju i lokalizację producentów energii. Dopiero po zakończeniu tego etapu można przystąpić do prywatyzacji sektora wytwórczego, a następnie sektora dystrybucji. Dzisiejsza polityka prywatyzacji energetyki jest jednak podporządkowana celom fiskalnym, co się sprowadza do tego, że prywatyzuje się tylko te obiekty, które mogą przynieść maksymalne wpływy do budżetu państwa. Nie ma żadnej dyskusji o skutkach, o ładzie energetycznym, o układzie konkurencji, o rynku energii w ogóle. Można też dostrzec pewną rozbieżność myślenia i postępowania wobec sektora energii pomiędzy ministrami gospodarki i skarbu.

Realizacja tej czysto fiskalnej koncepcji prywatyzacji natrafiła na liczne przeszkody. Z czego to wynika?

Inwestorzy nie do końca wiedzą, co się może zdarzyć na polskim rynku. I wobec tego nie są skorzy do działań. Weźmy przykład G-8. Jest to połączenie ośmiu różnych prywatyzacji w jedną całość. Wrzucono wszystko do jednego worka, co jest dla mnie rzeczą kuriozalną. Powiedziałem swego czasu prezesom i związkowcom, że teraz prowadzi się swego rodzaju grę prywatyzacyjną. Inwestor w niej zapewnia na razie wszystko. Natomiast racjonalnie działający inwestor po prywatyzacji doprowadzi do scalenia tych ośmiu przedsiębiorstw.

Ale ten przykład G-8 i Iberdrola dowodzi, że wywindowano tam cenę za uzyskanie jednego klienta na niebotyczne wysokości. Racjonalny inwestor by tego nie zrobił.

Moim zdaniem rynek prywatyzacji jest rynkiem dziwnej konkurencji, ponieważ inwestorzy za wszelką cenę chcą się zainstalować w Polsce. Dotyczy to przede wszystkim inwestorów z krajów geograficznie od Polski odległych. Oni wiedzą jak niebezpieczną konkurencją dla nich jest działalność w Polsce koncernów energetycznych: francuskiego, niemieckiego czy skandynawskiego. Te koncerny są po prostu bliżej Polski. Z tego powodu być może Hiszpanie chcą zapłacić tak wiele.

Sektor energetyczny jest dobrze zorganizowany. Włos jednak jeży mi się na głowie, kiedy słyszę ostatnie dyskusje na temat pakietów socjalnych, podczas których padają żądania gwarancji zatrudnienia na sześć, osiem, a nawet dziesięć lat. Brutalna rzeczywistość jest taka, że z zestawienia wielkości mocy zainstalowanej i istniejącego zatrudnienia wynika wniosek o znaczącym przeroście zatrudnienia.

W poprzedniej naszej rozmowie mówił pan, że ten przerost jest w granicach 25%-30%.

Myślę, że jest większy.

Ale oczywiście koszty socjalne są jedną rzeczą. Drugą, chyba nawet ważniejszą jest groźba kryzysu energetycznego w Polsce. Kiedy zastosujemy rygory Unii Europejskiej ochrony środowiska, konieczne będzie wyłączenie z eksploatacji dziesiątków turbogeneratorów o łącznej mocy kilku tysięcy megawatów.

Polska energetyka musi się liczyć z tym w przyszłości. Znane są dyskusje o podatku od brudnej energii. My bazujemy dzisiaj na paliwach, które kwalifikują się pod ten przepis. W energetyce tak naprawdę pozostaje nam tylko gaz i węgiel. Jestem ciekaw, czy w energetyce kiedykolwiek będzie miało decydujące znaczenie kryterium jakościowe. Zmuszeni jesteśmy do doskonalenia technologii wykorzystywania paliw stałych typu węgiel kamienny czy węgiel brunatny i walki z emisją. Możliwe jest przejście na gaz, ale nie za bardzo w to wierzę, bo koszty zmiany technologii byłyby zbyt wielkie. Trzeba się koncentrować na dwóch aspektach – na ile gaz pochodzący z naszych polskich zasobów jest gazem najtańszym i powinien być używany jako paliwo energetyczne w przyszłości.

Powtarzam moje pytanie. Czy grozi Polsce kryzys energetyczny?

Nie widzę takiego zagrożenia. Przy rozsądnie prowadzonej polityce i wyobraźni energetycznej kryzys energetyczny Polsce nie grozi. Również z racji nadwyżki jeszcze zainstalowanych mocy w stosunku do popytu na energię. Już jesteśmy chyba, jeżeli chodzi o systemy energetyczne, realnym członkiem Unii Europejskiej.

Mamy możliwość, w razie czego, podjęcia ryzyka importu. Oczywiście w sytuacji bilansu płatniczego państwa nie jest to dobrym pomysłem, ale na pewno jest pomysłem, który może na jakiś czas nas uchronić od skutków kryzysu energetycznego.

Uczyni to polski rynek energii częścią rynku ponadnarodowego?

W Polsce rynku energii to tak naprawdę dzisiaj jeszcze nie ma. O tym musimy pamiętać, bo rynek energii w Polsce dopiero pojawi się wówczas, kiedy wejdziemy do Unii Europejskiej.

Wygasną kontrakty długoterminowe?

No właśnie, jest to pytanie o technologię jak najszybszego uwolnienia się od tych kontraktów i sprowadzenia roli PSE do właściwej funkcji operatora sieci, który oddaje swoje szyny do dyspozycji. O rynku energii w Polsce można zacząć mówić dopiero wtedy, kiedy przedmiotem obrotu giełdowego będzie więcej niż 10% zainstalowanych mocy. Oczywiście mamy do tego jeszcze daleką drogę.

Następne pytanie nie dotyczy kryzysu energetycznego, lecz bezpieczeństwa energetycznego w Polsce.

Jeżeli mówimy o produkcji energii, to ta produkcja dzisiaj jest bezpieczna. Jest natomiast ryzyko zakłócenia rzeczywistej struktury kosztów produkcji energii w Polsce. Mam na myśli czytelność i przejrzystość procesu restrukturyzacji sektora węgla. Efektywność restrukturyzacji węgla nie powinna tworzyć się kosztem sektora energetycznego.

Istnieje bardzo uzasadnione podejrzenie o tak zwanej zmowie kartelowej, co do ceny węgla, jak i pozostałego paliwa. Uważam, że ta rzecz musi ulec wyjaśnieniu.

W historii polskiego przemysłu energetyka była czynnikiem postępu, to znaczy czynnikiem tworzącym postęp, kształtującym modernizację kraju. Czy to się może powtórzyć?

Jest szansa, żeby się powtórzyło. Jeżeli myślimy o tak zwanych projektach infrastruktury, zwłaszcza związanych z teleinformatyką, mamy do wyboru dzisiaj dwie strategie: wykorzystamy technologie przesyłu i transmisji danych, które są już dzisiaj dostępne na świecie, albo zbudujemy odrębną sieć szkieletową dla teleinformatyki. Energetyka poza funkcją przesyłania energii będzie również magistralą, po której będzie można dokonywać transmisji danych. Można energetyce przypisać dużą rolę, jeżeli chodzi o rozwój sieci teleinformatycznych w Polsce. To może być druga noga tej energetyki.

I pytanie, które wynika z pana wystąpień podczas kampanii wyborczej. Środki z prywatyzacji a rozwój regionalny. Mówił pan na jednym ze spotkań, że te pieniądze powinny wracać do regionu, powinny być wykorzystywane przez region.

Łatwo to powiedzieć, może być trudniej z realizacją. Bo dzisiaj właściwie dyskusja o budżecie polskim jest dyskusją o tym, gdzie jeszcze obciąć, jak ograniczyć wydatki. Nie ma tych dyskusji pozytywnych w wymiarze tworzenia większej masy przychodów budżetu państwa i szybszego wzrostu gospodarczego.

Ten wywiad ukaże się kilka dni przed wyborami, stąd moje pytanie – czy energia ma i mieć powinna barwę polityczną?

Wiele problemów, np. deficyt, też nie ma barwy politycznej. Energia tym bardziej, ponieważ energia płynie nie według kolorów politycznych, tylko według różnicy potencjałów, a ta różnica jest raczej niezależna od koniunktury politycznej. Dla każdej formacji, która będzie rządzić czy będzie w opozycji, energia jest źródłem napędzania i funkcjonowania państwa. My często sobie wprost nie zdajemy sprawy, jak mocno jesteśmy uzależnieni od energii elektrycznej. Ona dzisiaj decyduje o wszystkim.

To była dźwignia rozwoju.

Teraz energia stała się dźwignią rozwoju. Polska gospodarka potrzebuje energii w różnych postaciach, aby wrócić na ścieżkę wzrostu. Dzisiaj pamiętając o energii trzeba pamiętać, że takim kolejnym wyzwaniem cywilizacyjnym dzisiaj dla nas będzie informatyzacja i wszystko, co się wiąże z przetwarzaniem danych. I ta część energetyki związana z infrastrukturą informatyczną ma jeszcze wiele do zrobienia.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Karol Szyndzielorz