Energia – Środowisko
Dodatek promocyjno-reklamowy do „RZECZPOSPOLITEJ”.
nr 216 (6899) 14 września 2004 r.
Tezy do strategii rozwoju polskiego sektora energetycznego do 2025 r.
Jaka przyszłość energetyki?
Wypowiedź Sławomira Krystka, dyrektora generalnego Izby Gospodarczej Energetyki i Ochrony Środowiska
Do końca roku Polska, podobnie jak inne kraje Unii Europejskiej, musi przedstawić Komisji Europejskiej rozwiązania dotyczące polityki energetycznej. Problem w tym, że doktryna bezpieczeństwa energetycznego, przygotowana niedawno przez Ministerstwo Gospodarki, jest zbyt ogólna. Nie precyzuje, na czym owo bezpieczeństwo ma polegać i jak je zapewnić. Konieczna jest pilna debata nie tylko nad bezpieczeństwem energetycznym kraju, ale także na temat przyszłości i możliwości rozwoju polskiej energetyki.
Jakie będzie zapotrzebowanie?
Istotą zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju jest zagwarantowanie dostaw energii elektrycznej, w takich wielkościach i takim czasie, jakich potrzebują odbiorcy. Kluczowym zagadnieniem jest więc określenie wielkości tych potrzeb w przyszłości.
Spowolnienie gospodarki w ostatnich latach spowodowało spadek zapotrzebowania na energię elektryczną. Ale już w 2003 r. zanotowaliśmy wzrost zużycia o 3,5 proc., a w pierwszych pięciu miesiącach tego roku już o 4 proc. Dalsze przyspieszenie gospodarcze, które będzie spowodowane m.in. wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej, przyniesie jeszcze większy wzrost popytu na energię elektryczną. Jaki to będzie wzrost, nietrudno przewidzieć. Zapotrzebowanie na energię elektryczną zwiększa się bowiem proporcjonalnie do wzrostu PKB. Zakładając rozwój gospodarczy na poziomie 5-6 proc. rocznie, możemy przyjąć wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną o 3,5-5 proc.
Wyraźnie widać więc, że energii elektrycznej zabraknie. Tymczasem, wśród decydentów brakuje wizji budowy nowych mocy energetycznych. Między bajki można włożyć tezy, że wzrost zużycia energii odnawialnej zrekompensuje te braki. Trzeba sobie jasno powiedzieć: w gospodarce słono płaci się za błędne prognozy.
Trzeba się konsolidować
Podstawową sprawą dla przyszłości polskiej energetyki jest stworzenie jej wizji organizacyjnej. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w naszym kraju powinny powstać holdingi energetyczne, takie jakie funkcjonują w Niemczech, Hiszpanii i innych krajach UE. Mam tu na myśli połączone kapitałowo elektrownie z zakładami energetycznymi, kopalniami węgla brunatnego lub kamiennego. W procesach konsolidacji najistotniejsze jest, aby grupy, które powstaną w ten sposób, były dostatecznie silne. Muszą mieć bowiem zarówno możliwości rozwoju, jak też konkurowania na europejskim już rynku. Trzeba jednak pamiętać, że nie mogą to być podmioty dominujące, gdyż w ten sposób zniszczylibyśmy rynek.
Faktem jest, że w polskiej energetyce zachodzą zmiany na lepsze. Łączą się zakłady energetyczne i elektrownie. Zmiany idą jednak zbyt powoli, a gospodarka z powodu zaniechań ponosi poważne straty. Warto zwrócić uwagę, że dziś ze strony UE nie ma żadnych zaleceń dotyczących prywatyzacji firm energetycznych. Unia uważa nawet, że udział państwa w energetyce powinien być znaczący. Polska musi z tego wyciągać wnioski.
Konsolidacja energetyki może być również sposobem na wzrost mocy wytwórczych. Duże podmioty mają wystarczające środki, aby inwestować w rozwój, a struktury holdingu minimalizują ryzyko rynkowe, ponieważ dają możliwość zapewnienia odbioru energii elektrycznej.
Nadmiar mocy? – ale do likwidacji
Często nie zdajemy sobie sprawy, że w polskiej energetyce, używając porównania z motoryzacją, jeździmy wartburgami, trabantami i moskwiczami. Po prostu wykorzystujemy wiele wyeksploatowanych jednostek energetycznych, które powinny być jak najszybciej zlikwidowane. Są to zawodne urządzenia o małej sprawności i szkodliwym działaniu na środowisko naturalne. Warto zauważyć, że po zjednoczeniu Niemiec szybko zlikwidowano bloki 200 MW, które zostały po NRD.
Czy chcemy tego, czy nie, coraz szybciej dochodzimy do momentu, w którym trzeba będzie znacznie ograniczać moce, z powodu wyłączenia z użytku przestarzałych urządzeń. Można tylko żałować, że nie zrobiono tego wtedy, gdy mieliśmy nadmiar mocy. Trzeba również pamiętać, że kończy się resurs poszczególnych bloków i technologii.
Likwidacja zbędnych przestarzałych mocy to poważne przedsięwzięcie, które powinno być starannie zaplanowane. Musimy dokładnie wiedzieć, kiedy poszczególne bloki będą wyłączane z eksploatacji. Ciąży na nas przyzwyczajenie, że program i jego realizacja to dwie różne sprawy. Programy się pisze, ale ich nie realizuje. W Unii Europejskiej nie można sobie na to pozwolić. Europejska biurokracja bardzo poważnie traktuje to, co jest zapisane w programach.
Poważnym problemem polskiej energetyki będzie zatem brak mocy wytwórczych. Tymczasem wciąż pokutuje teza o ich nadmiarze. Skąd on ma się wziąć? Skoro z jednej strony mamy prognozowany wzrost zużycia energii elektrycznej, z drugiej zaś konieczność likwidacji, przez najbliższe pięć lat, co najmniej 3000 MW przestarzałych i wyeksploatowanych jednostek wytwórczych.
Warto tu dodać, że nie lepiej wygląda sytuacja w systemie przesyłowym, wymaga on poważnych inwestycji. Sieć najwyższych napięć 400 kV jest słabo rozwinięta, a jej wykorzystanie niewielkie. Natomiast sieć 220 kV jest przestarzała i awaryjna. W tej sytuacji sieci 110 kV, które z założenia powinny być lokalnymi, w praktyce zastępują linie przesyłowe.
Możemy przewidywać, że już w 2007 roku zacznie brakować mocy wytwórczych. Te braki będą najprawdopodobniej pogłębiać się przez następne lata. Podobne problemy będą miały także inne kraje Unii Europejskiej. Do roku 2012 w UE należałoby zbudować około 65 GW nowych mocy wytwórczych.
Kluczową sprawą dla polskiej energetyki będzie znalezienie mechanizmów, które pozwolą finansować budowę nowych mocy. Nie będzie to łatwe, albowiem ceny energii elektrycznej są zbyt niskie, aby inwestorom opłacało się angażować w tego typu przedsięwzięcia. Prywatyzacja przedsiębiorstw branży energetycznej była natomiast jedynie sposobem na zapełnienie budżetu państwa.
Zupełnie realne staje się niebezpieczeństwo cykli cenowych. Brak mocy najpierw spowoduje wzrost cen energii elektrycznej, który może być znaczący. Zachęci to z kolei inwestorów, co zaowocuje w kolejnych latach spadkiem cen. Nie trzeba nikogo przekonywać, że takie wahania będą miały niekorzystny wpływ na rozwój gospodarczy oraz kondycję finansową gospodarstw domowych.
Brak dobrych pomysłów
Problemu niebezpieczeństwa braku mocy wytwórczych nie rozwiązują również dyrektywy Unii Europejskiej. Dyrektywa z 2003 r. przewiduje dwa modele rozwoju mocy wytwórczej. Pierwszy uznaje, że warunki rynkowe zachęcą inwestorów. Drugi, czyli tzw. procedura przetargowa ma być zastosowana, kiedy mechanizmy cenowe nie wystarczą. Wówczas krajowy regulator ogłasza przetarg. Podstawową słabością tej metody jest to, jak skłonić inwestorów do udziału w przetargu, skoro wyniki analizy rynku nie gwarantują ekonomicznego sukcesu przedsięwzięcia.
Porozmawiajmy o energii jądrowej
Jest niemal pewne, że przez najbliższe 15-20 lat w polskiej energetyce nie będzie alternatywy dla węgla kamiennego i brunatnego. Zużycie tego pierwszego paliwa powinno utrzymać się na stałym poziomie, zyskamy jednak nieco więcej energii elektrycznej dzięki większej sprawności. Będzie natomiast rosła produkcja energii elektrycznej z węgla brunatnego. Energetyka oparta na węglu kamiennym i brunatnym ma swoje zalety i wady. Własne zasoby gwarantują niezależność dostaw, ale jednocześnie trzeba liczyć się ze zwiększeniem emisji szkodliwych substancji i wszelkimi konsekwencjami, jakie z tego wynikają.
Znaczenie gazu ziemnego będzie systematycznie rosło. Nie rozwiąże to jednak problemu mocy wytwórczych dla energetyki. Gaz będzie wykorzystywany głównie w niewielkich, lokalnych źródłach wytwórczych. Trudno też opierać bezpieczeństwo energetyczne na paliwie w większości pochodzącym z importu, którego ceny ulegają częstym wahaniom. Na pewno będzie wzrastać również znaczenie energii odnawialnej. Jednak jej udział będzie zbyt mały, aby odegrała istotną rolę w gospodarce energetycznej kraju.
Najtańsza i w dodatku czysta energia elektryczna może być natomiast produkowana z energii atomowej. Warto zwrócić uwagę, że jej opłacalność znacznie wzrośnie, gdy UE wprowadzi podatek od emisji dwutlenku węgla. Na razie jednak idea produkcji energii atomowej budzi spore opory w polskim społeczeństwie. Uważam jednak, że czas już zacząć przekonywać społeczeństwo do tej koncepcji rozwoju energetyki. Pierwsze bloki energetyki jądrowej powinny pracować około 2015 r., a to już krótki czas.
Musimy mieć rezerwy
Jedną z możliwości zapewnienia odpowiedniej podaży energii elektrycznej mógłby być jej import zarówno z Zachodu, jak też ze Wschodu. Niestety, linie połączeń granicznych mają ograniczoną przepustowość. Umożliwiają one wyeksportowanie do pozostałych krajów UE zaledwie 2000 MW, a importowanie 4000 MW. O tym, na jaką skalę będzie możliwy handel energią elektryczną na rynku UE, zdecyduje m.in. polityka państw członkowskich i chęci otwarcia rynku. Mimo deklaracji nie jest to takie oczywiste.
Wymiana energii elektrycznej z Litwą, Białorusią i Ukrainą także jest mocno ograniczona. Niektórzy widzą szansę we współpracy z Rosją, a nawet potrzebę stworzenia mostu energetycznego przez Polskę. Oczywiście taka współpraca mogłaby być celowa, ale trzeba pamiętać o spełnieniu pewnych warunków. Przede wszystkim nie możemy uzależnić naszej gospodarki od dostaw energii elektrycznej z tego kraju. Tym bardziej że jesteśmy już uzależnieni od dostaw ropy i gazu. Rozwiązaniem tego problemu może być zachowanie rezerw w polskich elektrowniach. Tak np. postępuje Wielka Brytania, która sprowadza energię elektryczną z francuskich elektrowni jądrowych, zachowując jednocześnie rezerwowe moce w starych elektrowniach węglowych. Połączenie wschodnich i zachodnich systemów energetycznych wydaje mi się dość ryzykowne i mało prawdopodobne. n
- Informacje o Izbie Gospodarczej Energetyki i Ochrony Środowiska