Naturę można mieć za darmo, rzeczywistość zawsze kosztuje

OCHRONA ŚRODOWISKA IX – Systemy Zarządzania Środowiskowego
Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 273 (5438) 23 listopada 1999 r.

Naturę można mieć za darmo, rzeczywistość zawsze kosztuje
Rozmowa z Antonim Tokarczukiem, ministrem środowiska

foto

Czym różni się Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa od Ministerstwa Środowiska, powołanego na mocy ustawy o działach niespełna miesiąc temu?

Zmiany w funkcjonowaniu ministerstwa nie wynikają ze zmiany nazwy czy ze zmiany ministra. Ten resort przestanie być resortem branżowym, zorientowanym na zarządzanie trzema komponentami środowiska, czyli wodą, powietrzem, ziemią, a będzie resortem integrującym wszystkie instrumenty potrzebne do kształtowania szeroko rozumianego środowiska. Zgodnie z ustawą o działach ministrowie przestaną być wyłącznie wyrazicielami interesu branży, którą nadzorują. Ma to szczególne znaczenie dla wywiązania się rządu z rezolucji Sejmu z marca tego roku, wzywającej do opracowania strategii zrównoważonego rozwoju kraju. Powinny być wypracowane dalsze instrumenty wpływu na kształtowanie środowiska poprzez współpracę z innymi resortami, a przede wszystkim przez realizację zadań Komitetu ds. Polityki Regionalnej i Zrównoważonego Rozwoju. Ministerstwo ma odpowiadać za realizację polityki ekologicznej nie tylko w swoim resorcie, ale również w innych resortach i instytucjach. W praktyce oznacza to, że będziemy śledzić i badać zgodność wszystkich ustaw z polityką ekologiczną. Będę dbał o to, aby nasza polityka była widoczna w pozostałych resortach.

Ponadto zmiana nazwy ministerstwa daje również szansę na to, że gospodarka przestrzenna w przyszłości mogłaby być w gestii mojego resortu. Tak jest zresztą w większości państw.

Jakie są najważniejsze zadania ministra środowiska?

Największym moim zadaniem w ministerstwie, a jednocześnie najbardziej gorącym problemem jest przyspieszenie prac legislacyjnych, przeprowadzenie ich przez rząd, a następnie przez parlament. Muszę powiedzieć, że pod tym względem są duże zaniedbania i opóźnienia, świadczy o tym fakt, że do tej pory nie skończono żadnej ustawy. Jedynie dwa znowelizowane projekty ustaw wpłynęły do Sejmu – prawo geologiczne i górnicze i ustawa o ochronie przyrody. Projekt ustawy prawo wodne jest po uzgodnieniach międzyresortowych. Inne ustawy są na różnych etapach zaawansowania, a terminy biegną i nie ma już żartów. Przepisy trzeba dostosować do prawa unijnego, a jest to zadanie trudne i złożone, a poza tym konieczne jest terminowe ich wprowadzenie, gdyż to warunkuje uzyskanie środków pomocowych ze strony Unii Europejskiej. Z tym łączy się też drugie, bardzo dla mnie ważne zadanie, to jest wypracowanie czytelnej polityki przyjęcia funduszy przedakcesyjnych, szczególnie funduszu ISPA. Mamy świadomość, że fundusze przedakcesyjne nie są nam dane, mamy jedynie szansę je otrzymać. Mogą one wynosić nawet 150 mln euro rocznie (ok. 200 mld zł). Dlatego kryteria kwalifikacji wniosków muszą być jasne, by wszyscy wnioskujący znali własne szanse na uzyskanie środków. Wydatkowanie pieniędzy będzie podlegać też systemowi monitorowania, gdyż od prawidłowości wykorzystania środków będzie zależało uzyskanie pomocy w przyszłości.

Co pan zrobi, aby podnieść rangę ministerstwa, bo przecież wszyscy wiemy, że pozycja Ministerstwa Środowiska jest za niska w stosunku do stawianych przed nim zadań?

Uważam, że woda, powietrze, lasy, zasoby naturalne są dla wszystkich Polaków. Mało tego – są dla przyszłych pokoleń. To powinna być moja podstawowa dewiza. Chciałbym upowszechniać taką oczywistą prawdę: jeżeli jakieś przedsiębiorstwo zbankrutuje, to może ono jeszcze się odbudować, natomiast w środowisku wszystkie zaniedbania, zaniechania, szkody powodują takie straty, że pewne gatunki zwierząt, roślin giną bezpowrotnie. Tutaj żadne pieniądze, nawet zwielokrotnione w przyszłości, nie są w stanie niczego odtworzyć, odbudować, nadrobić. Straty w przyrodzie są nieodwracalne. Przyroda ginie w ciszy, tak jak drzewa umierają stojąc. Dlatego będę walczył o to, aby środowiska decydentów zrozumiały, że w sytuacjach kryzysowych nie wolno szukać oszczędności tam, gdzie nie powinno się ich szukać. Przecież – jak powiedział kiedyś Kazimierz Brandys – „naturę można mieć za darmo, rzeczywistość zawsze kosztuje”.

Myślę, że pozycja ministerstwa musi być większa przede wszystkim w Komitecie ds. Polityki Regionalnej i Zrównoważonego Rozwoju. Nawet ze zdziwieniem stwierdziłem, że MŚ, które ma bardzo szeroki zakres pracy, zajmuje pozycję na równi z kilkunastoma resortami. Będę się starał o to, aby minister środowiska był przynajmniej wiceprzewodniczącym tego komitetu. Nie chodzi tu o sprawy ambicjonalne, ale o rangę problematyki.

Należy także pamiętać, że w tym ministerstwie nie ma mniej lub bardziej ważnych zadań czy dziedzin. Chciałbym podkreślić, że choć resort nie jest wyraźnie eksponowany, to jednak odpowiada za bardzo poważne ustawy, a o skali odpowiedzialności świadczy fakt, że 35 – 40% trwałego majątku narodowego leży w gestii tego ministerstwa, jest pod jego nadzorem. Ze względu na wagę spraw, na złożoność problemów uważam, że pozycja resortu środowiska powinna być większa, by inne resorty liczyły się z naszymi sugestiami, wnioskami, opiniami. Z tym jest – jak na razie – dość słabo. Dlatego edukacja i informacja ekologiczna musi być szersza, aby można było odwoływać się do opinii publicznej przy rozstrzyganiu spraw kontrowersyjnych.

Co pan zmieni w pracy Ministerstwa Środowiska?

Chciałbym w większym niż dotychczas stopniu wykorzystywać potencjał intelektualny fachowców, zarówno praktyków, jak i teoretyków, niezależnie od funkcjonowania różnych ciał doradczych. Spotkałem się z zarzutami, że ministerstwo nie korzystało z dorobku środowisk naukowych, instytutów, a często były trudności z wypracowaniem stanowisk w wielu ważnych kwestiach.

Zgodnie z tym, co powiedział pan premier, będę starał się być ministrem menedżerem, a nie jest to pusty slogan, gdyż chcąc nie chcąc muszę zarządzać wieloma jednostkami podległymi ministerstwu, np. funduszami ekologicznymi, Lasami Państwowymi, współpracować z Bankiem Ochrony Środowiska. Nie boję się tych zadań, jako że mam doświadczenia w działalności gospodarczej, parlamentarnej, społecznej. Czy minister środowiska musi być biologiem, geologiem, leśnikiem, hydrologiem czy finansistą? Nie da się być wszystkim naraz. W Polsce nie brakuje fachowców od ekologii, trzeba tylko zorganizować ich wokół siebie, wiedzieć, kogo słuchać i korzystać z ich wiedzy. Przede wszystkim muszę mieć pewne wyobrażenie celów strategicznych. Jestem zwolennikiem pracy zespołowej i myślę, że zgromadzę wokół ministerstwa wszystkich, zainteresowanych pracą na rzecz poprawy polskiego środowiska naturalnego.

Czym dla pana są Międzynarodowe Targi Ekologiczne POLEKO?

Zacznę od tego, że dla mnie ochrona środowiska to nie są tylko problemy teoretyczne. Oczywiście wiedza kształtowana na uczelniach, w środowiskach naukowych jest bardzo ważna i powinna wiele podpowiadać. Jednak ochrona środowiska to przede wszystkim praktyka. Dlatego też chciałbym wprowadzić nowe kierunki myślenia w resorcie. Trzeba nawiązywać kontakty z przedsiębiorstwami, które pracują na rzecz środowiska. Widzę możliwość pomocy systemowej dla tej dziedziny gospodarki poprzez uruchomienie nowych mechanizmów ekonomicznych, prowadzenie właściwej promocji, stworzenie lobbyingu.

Mając doświadczenie gospodarcze – przez wiele lat byłem szefem poważnej firmy budowlanej – czuję bardziej niż inni problematykę gospodarczą. Dlatego jestem przekonany o tym, że w Polsce powinien lepiej rozwijać się przemysł pracujący na rzecz ekologii. Właśnie ten przemysł powien być przedmiotem mojej szczególnej troski. Gdy przeglądałem strukturę środków przeznaczanych przez ostatnie lata na ochronę środowiska, to okazało się, że dynamika wydatków w ochronę wód była znacząca, natomiast najgorzej sprawa wygląda z ochroną powierzchni ziemi. Tu są duże zaniedbania. Nie wystarczy tylko zapobiegać skutkom niszczenia przyrody, trzeba likwidować przyczyny. By zlikwidować przyczyny zatruwania środowiska, trzeba zdecydowanie i na różne sposoby wspierać przemysł produkujący na rzecz ochrony środowiska. Choć nie ma możliwości kapitałowych, należy wspierać politycznie, instytucjonalnie poprzez stwarzanie pewnych mechanizmów, nawet i w warunkach wolnego rynku, sprzyjających tej produkcji. Nagroda Ministerstwa Środowiska – Lider Polskiej Ekologii oraz nagroda lobby przemysłowego – Panteon Polskiej Ekologii świadczą o coraz wyższej randze przedsiębiorstw pracujących na rzecz ochrony środowiska. Również ruch „Czystszej Produkcji”, dobrowolne działanie firm w kierunku pełnej racjonalizacji produkcji, jest dla mnie ideą, którą należy wspierać.

Chciałbym też, aby ta branża była lepiej zorganizowana, żeby stworzyła wyraźniejszy lobbying w naszym życiu gospodarczym i społecznym. Właśnie na POLEKO będę miał znakomitą okazję, aby na ten temat porozmawiać. Zaraz po targach zaplanuję spotkania z przedstawicielami tego środowiska gospodarczego, aby wypracować wspólny program działania. Chciałbym doprowadzić w przyszłości do sytuacji, w której działalność ta będzie opłacalna, tak jak to jest na całym świecie, żeby przemysł ekologiczny był dobrym interesem. Naprzeciw temu wychodzą nasze projektowane ustawy, np. ustawa o opłatach produktowych i depozytach ekologicznych, która wprowadza nowatorskie rozwiązania do systemu podatkowego.

Wracając do targów – dobrze, że taka ekspozycja istnieje – wykorzystam ją, aby nawiązać pierwsze szersze kontakty. Myślę, że moje intencje będą pozytywnie przyjęte w tym środowisku.

Jaki jest pana stosunek do organizacji społecznych?

W ogóle sprawą, na którą trzeba zwrócić większą uwagę, jest rozwijanie współpracy z partnerami społecznymi, kołami gospodarczymi oraz samorządami. Nie tylko dlatego, że istnieje w ekologii wiele kwestii, które mają charakter konfliktogenny. Myślę, że wiele problemów dałoby się rozwiązać, a przynajmniej zmniejszyć natężenie konfliktów, gdyby dialog społeczny był szerszy, gdyby poznawano wzajemnie własne argumenty i wszyscy byli na bieżąco informowani.

W sprawach kontrowersyjnych na pewno w większym stopniu niż dotychczas będę się odwoływał do opinii publicznej. Po wysłuchaniu racji wszystkich stron, podejmę decyzję. Robienie uników powoduje zamęt, zniechęcenie i spadek prestiżu urzędu, a stanowcze przecinanie niektórych dyskusji wzbudza nawet pewne przyzwolenie opinii publicznej.

Czego się boi minister środowiska?

Przede wszystkim ogromu prac, które są do wykonania w krótkim czasie. Właśnie presja czasu nie daje mi spokoju. Można powiedzieć, że jest za mało dni w tygodniu a miesięcy w roku, by w pełni sprostać potrzebom państwa borykającego się z zaniedbaniami dziesięcioleci.

Rozmawiała Katarzyna Karpińska

Strona Ministerstwa Środowiska