Energia XXVII
Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 141 (5914) 19 czerwca 2001 r.
Nie czekają nas przewroty polityczne lecz techniczne
Rozmowa z Wiesławem Kaczmarkiem, posłem SLD
Panie pośle, jak pan widzi przyszłość polskiej energetyki? Nam się wydaje, że jest dobrze, mamy za dużo mocy zainstalowanej, dość elektrowni, nie musimy nic budować…
Jeśli mamy za dużo mocy zainstalowanej, to się zastanawiam, kto ponosi koszty utrzymywania ich w gotowości. To oznacza, że cena energii obarczana jest finansowaniem nadmiaru. Sektor energetyczny ma dzisiaj pozornie dobrą sytuację. Jest to sektor, który sam z siebie podjął decyzję zreformowania się. Chociaż moim zdaniem była to działalność troszeczkę przewrotna. Z jednej strony było przekonanie o konieczności tworzenia nowego prawa energetycznego, które zakładało, że w Polsce pojawi się wolny rynek energii, z zasadą dostępu osób trzecich, ale równolegle z tymi prawami ten sam sektor doprowadził do długoterminowych kontraktów dostaw energii, z których ostatni kończy się bodajże w 2023 roku. Obraz jest więc taki, że 70% energii jest produkowane w sztywnych ramach sprzedaży o ustalonej cenie, a 30% jest obszarem na którym można tworzyć wolny rynek. Co mnie niepokoi w tym sektorze to to, że nie dopracowaliśmy się reguł działania wolnego rynku energii a jednocześnie podejmujemy prywatyzację tego sektora. Moje doświadczenia mówią, że trzeba tu zachować umiar i sekwencyjność w działaniu. Nie budzi moich wątpliwości dzisiaj prywatyzacja sektora wytwórczego, bardzo duże wątpliwości budzi równoległa prywatyzacja spółek dystrybucyjnych, dlatego że z punktu widzenia planowania zachowań gospodarki kluczem jest posiadanie sieci sprzedaży.
W ostatnim czasie nastąpiła pewna modyfikacja planów prywatyzacyjnych…
Obserwuję ten heroiczny bój ministra gospodarki, aby zmienić pewne zapędy ministra skarbu, ponieważ zakładam, że resort gospodarki myśli systemowo, a minister skarbu myśli niestety fiskalnie. I to jest nieszczęście. Uważam, że musi być pewna sekwencja – wizja, polityka gospodarcza, a potem dopiero prywatyzacja jako narzędzie do realizacji pewnych celów gospodarczych. Logika w sektorze energetyki powinna polegać na tym, ze prywatyzujemy sektor wytwórczy, aby w konsekwencji uzyskać efekt racjonalizacji, redukcji kosztów, a więc działać w interesie odbiorcy końcowego. Mam wrażenie, że cała dotychczasowa polityka, częściowo i z moim udziałem, była skoncentrowana na tym, jak dogodzić podmiotom działającym w tym sektorze. Traciliśmy z pola widzenia interes konsumenta, czyli przemysłu i odbiorców indywidualnych. I dlatego prywatyzację należałoby skoncentrować wyłącznie w sektorze wytwórczym, zanim nie uruchomimy reguł działania rynku w pełnym wymiarze. Mamy jeszcze jeden problem nierozstrzygnięty – jest pytanie, czy kiedyś polityka deregulacji, która sprowadziła się do podziału organizacyjnego i do usamodzielnienia się wszystkich podmiotów na rynku, nie poszła za daleko. Dzisiaj mamy 17 elektrowni zawodowych, 33 spółki dystrybucyjne i jednego dużego operatora przesyłowego czyli PSE. Z opinii w sektorze energetycznym wynika, że spółek dystrybucyjnych mamy dzisiaj za dużo. Należałoby się zastanowić, czy Polsce dla zachowania układu konkurencji nie wystarczyłaby struktura złożona z pięciu do ośmiu dystrybutorów. Świadczą o tym naturalne fuzje i sojusze jak G8, P4 itp. Prywatyzację sfery dystrybucji podjąłbym w drugim etapie, gdy będziemy wiedzieli jakie po nowelizacjach obowiązują reguły gry w energetyce.
Zainteresowanie inwestorów skupia się jednak na dystrybucji, nie na wytwarzaniu…
Inwestorów zawsze będzie interesowało jak sprzedać towar, a nie jak go produkować, ponieważ chcą wejść do istniejącej sieci. To samo dotyczy gazu i paliw. Szybciej znajdę nabywcę na sieć stacji benzynowych niż na rafinerię. Tak naprawdę to w sieci powstaje to, co nazywamy wartością dodaną. Jeśli mam sieć, to jestem panem sytuacji. Wydaje mi się, że do prywatyzacji sieci nie jesteśmy jeszcze w pełni przygotowani. Co jest słabością sfery dystrybucji? Sieć wysokich napięć mamy na przyzwoitym poziomie, natomiast barierą w przyszłości może się okazać sieć niskich i średnich napięć, a to ona decyduje o warunkach prowadzenia działalności gospodarczej i o warunkach życia. Zawsze będzie zapotrzebowanie na budowę stacji i podstacji na obszarach zurbanizowanych, ale kto podejmie wysiłek inwestycyjny w budowaniu infrastruktury energetycznej w regionach niezurbanizowanych? Miałem ostatnio spotkanie z przedstawicielami grupy G8. Nie ma obecnie problemów z uzyskaniem technologii, twierdzę, że nie jest barierą uzyskanie finansowania. I nie wiem, jakie są przesłanki merytoryczne dla prywatyzacji. Proszę spojrzeć na strukturę zadłużenia sfery dystrybucyjnej. Tylko w ok. 13% te przedsiębiorstwa są obciążone kredytami długoterminowymi. To znaczy, że firmy nie wykorzystują swojego potencjału dla finansowania swojego rozwoju, ze środków które mogą pozyskać na rynku w różny sposób.
W odróżnieniu od elektrowni, które to zrobiły.
Tak, tylko za modernizację elektrowni płacę dziś ja, płaci Pan, ponieważ są to kontrakty na sztywną cenę, ale tak naprawdę stały się gwarancją finansowania, którego udzieliły im banki. Do 2015 roku, jak twierdzą eksperci, z punktu widzenia dużych programów modernizacji technicznej w energetyce, mamy spokój. W sferze dystrybucji niewątpliwie ważne jest obniżenie współczynnika strat. W sferze dystrybucji na polskim rynku energetycznym nie występuje czwarty segment – przedsiębiorstw, które zajmują się obracaniem energią, handlem energią, nie będąc jej producentem ani dysponentem.
Są próby takiego handlu. Myślę tu o giełdzie energii, która moim zdaniem prowadzi żywot suchotniczy, nie mając dostępu do prawdziwego rynku z przyczyn, o których pan mówił na początku.
Giełda energii miałaby szanse na rozsądny i stabilny rozwój, gdybyśmy potrafili wyjść z klinczu, w jakim się znaleźliśmy w związku z długoterminowymi kontraktami. Myślę, że jest to rola URE. Dla mnie dużą zagadką jest też faktyczny przebieg restrukturyzacji węgla. Do momentu gdy w tym sektorze obwiązuje zmowa kartelowa na ceny, tak naprawdę nie wiemy ile kosztuje polski węgiel. Przy ograniczeniu importu, to co stanowi 50-60% kosztów wytworzenia energii, czyli surowiec jakim jest węgiel, dzisiaj ma cenę administracyjną. To nie jest na pewno cena rynkowa. Zajmowanie się dzisiaj energetyką, przy tylu niepewnych czynnikach jest przedsięwzięciem ryzykownym. Jest jeszcze trzeci czynnik charakterystyczny dla tego sektora, z którym nikt sobie nie poradził. Patrzę z pewnym niepokojem na pakiety socjalne, które towarzyszą negocjacjom. To jest poruszanie się pewną koleiną i nie wyciąganie wniosków z przeszłości. Nie jest sztuką dzisiaj wymuszać na jakimkolwiek inwestorze, czy ze sfery dystrybucji czy produkcji, jak najdłuższych okresów ochronnych pracy. W wypadku energetyki mamy do czynienia z wyraźnym zatrudnieniem o charakterze socjalnym, bo gdybyśmy przyrównali wytwarzane megawaty do ilości pracowników zatrudnionych w tych jednostkach produkcyjnych, czy ilości sprzedawanych kilowatogodzin w stosunku do zatrudnionych w sferze dystrybucji, to może się okazać, że aby dojść do średnich poziomów europejskich, poziom redukcji zatrudnienia w tym szeroko rozumianym sektorze powinien sięgać 40 a w niektórych obszarach 60 procent. Pakiety socjalne powinny w umowach prywatyzacyjnych zmienić formułę. Od inwestorów należy oczekiwać propozycji np. udziału w projektach finansujących inne formy aktywności zawodowej.
Nie niepokoi pana fakt, że to co nazywamy prywatyzacją, jest przekazywaniem własności państwowej w ręce innych państwowych operatorów, tyle że zagranicznych jak Electricite de France.
To jest paradoks. Podziwiam tę swoistą prywatyzacyjną obłudę Brukseli pouczającej nas, że musimy prywatyzować te sektory. I ta prywatyzacja nie budzi wątpliwości, a inwestorami w polskich przedsiębiorstwach są ich państwowe instytucje. To nie dotyczy tylko energetyki. Przykładem może być France Telecom i prywatyzacja TP S.A. Są dziesiątki takich przykładów, gdzie państwowa własność polska jest zła, a państwowa własność zagraniczna jest dobra. I to się uważa za prywatyzację.
Ale ta teza może zostać zmieniona, gdy zmieni się układ polityczny w kraju, czy też nie?
Jeśli miałbym mówić o prywatyzacji w punktu widzenia SLD, to na pewno na pierwszym miejscu będzie kwestia zakończenia tworzenia warunków regulacyjnych i budowy rynku energii w Polsce. Określenie reguł gry stanowi bardzo pożądaną i stabilną płaszczyznę do działania wszystkich inwestorów, krajowych i zagranicznych. Drugim priorytetem jest niewątpliwie kontynuacja prywatyzacji w sektorze produkcyjnym. W tym sektorze należy zwrócić uwagę na konsolidację układu producent energii – dostawca surowca. Energetyka mogłaby być jedną z dźwigni realizujących reformę górnictwa węglowego. Dalej – na pewno nie spieszenie się z prywatyzacją sfery dystrybucji a nawet rozważenie możliwości stworzenia polskiego operatora w tym zakresie. Nie widzę powodów merytorycznych, żeby polski rynek został „rozebrany” przez operatorów zewnętrznych. Należy przeciąć też dyskusję nad prywatyzacją PSE. Tego typu obietnice są dawane zbyt wcześnie. Jest to firma o znamionach firmy strategicznej, odpowiadająca za główny szkielet infrastruktury energetycznej w Polsce. Ponadto kwestia zmiany filozofii pakietu socjalnego na rzecz negocjacji, aby inwestor był aktywny w tworzeniu nowych możliwości zatrudnienia.
Czy grozi nam kryzys energetyczny w stylu kalifornijskim?
Obawiałbym się kryzysu energetycznego, gdybyśmy stali w obliczu radykalnego wzrostu gospodarczego. Dzisiaj takiego zagrożenia nie ma. Polska energetyka ma kilka obciążeń z przeszłości, np. kompleks elektrowni Opole. Dzisiaj wyzwaniem jest też dochodzenie do standardu 8% energii odnawialnej. To co może się wydarzyć w najbliższym czasie 5-10 lat, to uruchomienie procesów alternatywnych źródeł pozyskiwania energii, kiedy okaże się że standard wypracowany w ramach długoterminowych umów będzie mało przystępny dla odbiorców. Energetyce ze źródeł odnawialnych trzeba bezwzględnie tworzyć warunki rozwoju. Znajdujemy się w dobie wnikliwej obserwacji kosztów. Może się też okazać, że alternatywne źródła energii znajdziemy poza podstawowym systemem energetycznym, jakim są elektrownie systemowe, i rozważymy budowanie własnych źródeł energii.
Nie czekają nas przewroty polityczne, tylko techniczne? Mam na myśli energetykę.
Nie kieruję się kategoriami politycznymi, bardziej interesują mnie kategorie merytoryczne. I to powinno w przyszłości cechować polską gospodarkę. Nie jesteśmy chyba sobie w stanie wyobrazić, jakie będą skutki pełnej integracji z Unią Europejską. Jeśli zasadę TPA traktujemy poważnie, to musi ona w przyszłości dopuszczać import energii do Polski. A to są zupełnie inne warunki gry i nie wiem czy polski sektor wytwórców i dystrybutorów jest do niej przygotowany.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Karol Szyndzielorz