Niepokoi mnie brak świadomości

Infrastruktura – Środowisko – Energia
Dodatek lobbingowy do „RZECZPOSPOLITEJ”.
5 października 2011 r.

Niepokoi mnie brak świadomości

Rozmowa ze Stanisławem Drzewieckim, byłym prezesem Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie

Co z fotela prezesa w branży widać? Więcej plusów czy minusów?

Pół na pół. Na pewno branża w minionej dekadzie uległa bardzo dużym przeobrażeniom…

… dlatego, że zalała ją fala unijnych pieniędzy?

Najpierw były wymagania, potem dopiero przyszły pieniądze. Jedno i drugie przyspieszyło proces przeobrażeń infrastruktury. A przyspieszenie było konieczne, gdyż musieliśmy realizować zobowiązania akcesyjne podjęte przez rząd RP w związku z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. To przecież samorządom i firmom wodociągowo-kanalizacyjnym powierzono realizację tych zobowiązań. I powiedziałbym, że od razu rzucono nas na bardzo głęboką wodę…

Dziś wiemy na pewno, że gdyby nie te „europejskie” zobowiązania proces przeobrażeń branży trwałby o wiele dłużej. Głównie dlatego, że deficyt usług świadczonych przez firmy wod-kan, nazywany często potocznie luką infrastrukturalną, był gigantyczny! To konsekwencja powojennych lat , w których nie inwestowano w infrastrukturę i dokonywano wręcz rabunkowej jej eksploatacji. Ale nie był to jedyny powód. Na drugim biegunie pojawiła się przecież presja społeczna i oczekiwanie na znacznie lepszą niż dotąd jakość wody oraz powszechny do niej dostęp. Tak samo ważny był dostęp do kanalizacji, bo to wiązało się nie tylko z poprawą komfortu życia, ale także z wymuszaną ze wszystkich stron koniecznością ochrony środowiska. Te dwie motywacje sprawiły, że mamy niebywałą okazję w krótkim tempie nadrobić kilkadziesiąt lat zaległości i zapewnić standard usług na poziomie europejskim.

Czy tę okazję wykorzystują wszystkie firmy z branży?

Robimy to po raz pierwszy w tak szerokim zakresie, w zupełnie nowych standardach i w oparciu o nieznane wcześniej procedury. I dzięki dużej naszej wiedzy, zaangażowaniu i determinacji osiągamy generalnie świetne wyniki. Oczywiście nieoceniona jest tu pomoc, jaką tak my, czyli firmy z branży, jak i mieszkańcy miast i gmin otrzymaliśmy z Unii Europejskiej w postaci grantów. To one właśnie miały pomóc wyrównać te cywilizacyjne opóźnienia. Ważne było to, że możliwości ubiegania się o pomoc unijną miały zarówno duże, jak i małe przedsiębiorstwa. Oczywiście, ze skutecznością bywało i nadal bywa różnie. Nie wszyscy tak samo dobrze poradzili sobie z nowymi, zwłaszcza na początku dla wielu, trudnymi procedurami. Na szczęście jednak dziś można powiedzieć, że dominują sytuacje pozytywne. Pozyskaliśmy te pieniądze i zrealizowaliśmy wiele bardzo dobrych projektów. Kolegom mówię często wprost, że postawiono przed nami zadanie zbyt ambitne i do tego – do zrealizowania w zbyt krótkim czasie. Ale wyzwanie podjęliśmy i dopniemy swego. Pewnie możliwe jest to tylko w Polsce…

To może błędem jest założenie, że woda jest towarem rynkowym i że za podnoszenie jej jakości – co teoretycznie jest obowiązkiem wszystkich firm wodociągowych – muszą płacić mieszkańcy?

Nie sądzę. To oczywiste, że bardziej cenimy i oszczędzamy to co ma wartość. Przypomnijmy sobie – to, co w minionych latach nic nie kosztowało i było niczyje, traktowaliśmy po macoszemu. I takie traktowanie m.in. doprowadziło poprzedni system do upadku. Takie postawienie sprawy, jak teraz – to najlepsze rozwiązanie. Tak funkcjonuje cały świat. Potrzebny jest jednak rozsądek i mądrość decydentów. One są najważniejszym elementem powodzenia w realizacji ważnych dla mieszkańców inwestycji. Myślenie według formuły, że inwestycje spowodują wzrost cen, więc ich nie róbmy, prowadzi w ślepą i jeszcze bardziej kosztowną uliczkę. Jeśli ktoś dziś schowa głowę w piasek, to obudzi się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Dotkną go nie tylko srogie kary, ale także jeszcze wyższe ceny wody i ścieków. Nie ma nic za darmo. Korzystający muszą pokryć koszty usług i inwestycji. Ale po to jest wsparcie w postaci grantu z UE, aby nieuchronny wzrost cen był na racjonalnym i akceptowalnym poziomie.

Powiedzmy, że dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach… bo je mają. Co poza brakiem pieniędzy najbardziej dziś branży doskwiera?

Chciałbym, żebyśmy je mieli. Wtedy o wiele łatwiejsza byłaby ta nasza rozmowa. Niestety, tak dobrze nie jest. Nie dla wszystkich pomocy unijnej wystarczy. Świat od zawsze należał do odważnych, tak więc kto był pionierem w przecieraniu unijnych szlaków i pozyskiwaniu pieniędzy z grantów – zyskał najwięcej. Ale trzeba powiedzieć, że spora liczba atrakcyjnych pomysłów i dobrych projektów pozostała bez unijnego wsparcia finansowego. I jest to dla samorządów oraz firm wykonawczych, które ich zadania realizują, problem. Bo te akcesyjne zadania wykonane i tak być muszą. Tyle, że teraz trzeba będzie to zrobić już za własne lub komercyjne pieniądze. A to oznacza, że część mieszkańców nie uzyska tego dobra, jakim jest zdrowa i czysta woda oraz bezpieczne dla środowiska ścieki. Mało tego, samorządy, które w terminie się z tymi zadaniami nie uporają, narażą się na srogie kary, które zacznie na nie nakładać Unia Europejska. A dziś wiadomo już, że na zrealizowanie wszystkich podstawowych potrzeb społeczeństwa w zakresie wodociągów i kanalizacji brakuje jeszcze około 30 miliardów złotych.

A może nie ma co biadolić, wszak mówiło się dość głośno o tym, że kolejne „rozdanie” unijnych pieniędzy pomocowych na lata 2013-2020 będzie dla Polski już mniej hojne, a tymczasem okazuje się, że tych pieniędzy będzie dużo więcej niż myśleliśmy…

Ma być więcej, ale czy będzie? Do końca nie wiadomo przecież jak potoczą się losy Europy w kryzysie. Kolejka państw, które już teraz potrzebują ogromnego wsparcia finansowego, by nie zbankrutować – rośnie. Poza tym – w poprzednim rozdaniu wiadomo było od początku, że pieniądze zgromadzone w określonych programach muszą trafić do branży na rozbudowę infrastruktury. Teraz – jak na razie – mówimy tylko o kwocie globalnej, ale nie wiemy, jak te pieniądze zostaną podzielone. Oczywiście, wydaje się niemożliwe, by ci co decydują mieli pozostawić setki miejscowości bez uporządkowanego systemu wodociągowo-kanalizacyjnego. Ale powstaje pytanie skąd wziąć na to pieniądze? Pamiętać trzeba, że programy inwestycyjne generują koszty, a zatem bez znacznej puli bezzwrotnej pomocy w postaci grantów, mieszkańcom tych „zapóźnionych” obszarów grozi wzrost taryf za wodę i ścieki do poziomu, którego być może nie będą w stanie zaakceptować?

Zaciska się trochę taka pętla wokół sprawy. Z jednej strony ludzie chcą mieć czystą i dobrą wodę, ale najchętniej ten efekt chcieliby uzyskać za darmo. Władza tymczasem w obawie przed brakiem akceptacji dla nowych, wyższych taryf, chętnie rezygnuje z inwestycji. Będziemy dreptać w miejscu?

Inwestycje w większości już zakończone spowodowały wzrost cen, co wielu przedstawicieli władzy lub wiele osób kandydujących do tej władzy koniunkturalnie wykorzystuje do celów politycznych, przekreślając często dorobek dziesięciu lat pracy samorządowców, urzędników i pracowników firm wodociągowo-kanalizacyjnych. Zdezorientowani mieszkańcy dostają informacyjną papkę, z której najprostszy wniosek jest taki: inwestycje mają być, ale cena ma nie rosnąć. A tak, niestety, się nie da! Jest to oczekiwanie rzeczy nierealnych. Zamiast metodycznej pracy przez lata, zgłębiania problematyki, zdobywania wiedzy i rozwiązywania problemów, niektórzy politycy mają w swojej ofercie tylko miałki populizm. Szczególnie zresztą akcentowany i wykorzystywany przed kolejnymi wyborami.

Przekonywanie polityków nic nie wnosi?

Nie wpływamy na nich, bo nie możemy. Ale systematycznie informujemy. Bo tylko tak rodzi się trwała świadomość i wiedza.

Jakie były konkretne działania Izby w poprzedniej i obecnej kadencji?

Od początku założyliśmy sobie, że Izba musi dysponować programem dającym uniwersalne rozwiązania dla całej branży. Zdefiniowaliśmy więc szybko i opracowaliśmy strategię Izby, a następnie przygotowaliśmy profesjonalne programy umożliwiające wdrażanie tej strategii w życie. Powstał kompleksowy dokument, obejmujący całokształt spraw związanych z funkcjonowaniem firm wodociągowych w Polsce, który gwarantował, że nasze działanie będzie miało programowy, a nie chaotyczny charakter. To jest na pewno jedno z największych osiągnięć IGWP.

Kolejne, bardzo ambitne przedsięwzięcie – to program tworzenia i wdrożenia jednolitych standardów dla branży. Program, którego celem było uporządkowanie całości problematyki firm wod-kan, zaczynając od spraw technicznych i ekonomicznych, a na organizacji kończąc.

Następny ważny krok – to projekt certyfikacji. W dobie zglobalizowanej gospodarki wolnorynkowej nie może być tak, jak kiedyś, że Państwo kontroluje jakość wszystkich wyrobów. Dziś producent rur, zaworów czy pomp musi spełniać określone normy i ten fakt zgłasza w deklaracji. Niestety, taka deklaracja nie oznacza, że produkt jest najwyższej jakości. Pojedyncze firmy nie zawsze są w stanie tę zgodność samodzielnie sprawdzić. Izba natomiast może to zrobić. Nasz certyfikat ma być dla firmy wodociągowej gwarancją, że produkt z którego korzysta, spełnia wszelkie normy i jest rzeczywiście dobry. Takie działanie służy wszystkim, którzy w sposób rzetelny i uczciwy chcą realizować swoje zadania.

Izba – a ja miałem też w tym swój osobisty udział – podjęła także inicjatywę zapraszania i włączania w swoją strukturę regionalnych stowarzyszeń i organizacji wod-kan. Po pierwsze – po to, żeby szybciej i lepiej rozpoznawać potrzeby i oczekiwania firm, a potem – żeby konsultować te szczególnie trudne rozwiązania, zarówno legislacyjne, jak i techniczne i technologiczne. Te działania miały umożliwić wykorzystanie ogromnego potencjału wiedzy zgromadzonej wśród członków IGWP i wypracowanie rozwiązań uniwersalnych, przydatnych dla większości firm.

To były bardzo ważne przedsięwzięcia, gdyż wcześniej działalność firm branżowych uregulowana była przepisami ogólnopaństwowymi. Po zmianach – tak, jak wszystkich, i nas zaczęły obowiązywać mechanizmy rynkowe. Program standaryzacji i certyfikacji miał pomóc firmom w przygotowaniu i zastosowaniu optymalnych i wzorcowych rozwiązań gwarantujących wykonywanie zadań na jakościowo najwyższym poziomie, ale przy zastosowaniu rozwiązań materiałowych zapewniających minimalizację kosztów i maksymalizację korzyści.

To była misja i wizja. Zapytam więc teraz słowami piosenki: co zostało z Waszych marzeń?

Z żalem muszę stwierdzić, że chyba zatrzymaliśmy się w pół drogi. Ostatnie podsumowanie stopnia realizacji strategii, w grudniu ubiegłego roku, wykazało, że nie wszyscy członkowie Rady chcieli i potrafili realizować zadania, które sobie wytyczyliśmy. Przyczyny tego były różnorodne. Powiem może tylko tak: każde zadanie i projekt wymaga ogromnej pracy, determinacji, pasji i umiejętności rozwiązywania nieuchronnych problemów oraz pokonywania przeszkód. Jeśli któregoś z tych elementów zabraknie, to o niepowodzenie łatwo. Bogactwo rodziny, organizacji czy narodu powstaje zawsze w wyniku codziennej, ciężkiej i żmudnej pracy. Bez tego, nawet najlepsze pijarowskie działania nie wystarczą. Niezmiernie potrzebny program standaryzacji, po doskonałym starcie, po profesjonalnie przygotowanej metodologii i założeniach organizacyjnych i po wykonaniu kilku pilotowych standardów… zatrzymał się. Początkowy entuzjazm dla programu, niestety, nie utrzymał się zbyt długo. Ale pomimo tego i tak udało nam się wdrożyć standard banchmarkingu, który dzięki mojemu osobistemu zaangażowaniu i determinacji niewielkiej grupy osób, został w ciągu sześciu opracowany przez ekspertów i naukowców. Symboliczne pieniądze, które na ten standard wydaliśmy, opłaciły się. Firmy otrzymały doskonałe narzędzie do pomiaru i oceny efektywności działania, tak na użytek wewnętrzny, jak i przy tworzeniu najróżniejszych rankingów, które pozwalają porównywać ze sobą różne firmy wodociągowe. I to narzędzie, jestem przekonany, będzie służyło firmom do poprawy efektywności funkcjonowania, do tworzenia optymalnych zmian i ulepszeń. Oby tylko nie zabrakło determinacji Biura Izby, żeby zapewnić aktualność standardu, danych i ich przetwarzania oraz prezentacji.

Nie udała nam się w pełni także konsolidacja branży. Do wykonania jest tu ogromna praca u podstaw. Ale tu patrzę optymistycznie. Bo za tym stoi i wspiera nas ogromna rzesza oddolnych inicjatyw naszych członków, widzących potrzebę takiego działania i ich sens. Bez silnych struktur regionalnych i dobrych interaktywnych relacji z Biurem Izby i Izbą nie będzie silnej IGWP.

Gdybym miał ten miniony okres podsumować jednym zdaniem , powiedziałbym tak: pozytywnie oceniam poprzednią kadencję Rady Izby, której pracami, miałem przyjemność kierować. Odchodząc w połowie drugiej kadencji, mam ogromny niedosyt.

A może nie wszystko mogło się udać dlatego, że IGWP nigdy nie będzie monolitem?

To prawda, Izba to przecież ludzie. Ale różnorodność to bogactwo i siła, a nie słabość. Izba powołana jest do reprezentowania i pilnowania zbiorowych interesów firm i inicjowania zmian legislacyjnych. Ma też służyć pomocą swoim członkom i integrować środowisko. Z tą świadomością celów funkcjonowania Izby wśród członków – bywa różnie. Zdarza się, że trudno jest oderwać się od jednostkowych spraw własnego przedsiębiorstwa i spojrzeć z lotu ptaka na problem, zdiagnozować jego przyczynę, a potem znaleźć rozwiązanie mające na względzie uniwersalne i systemowe podejście do zaistniałej sytuacji w interesie całej branży – praktyczne i skuteczne w każdym indywidualnym przypadku. To rzeczywiście jest trudne. Ale wydaje mi się, że Rada Izby taką świadomość nadrzędnych interesów i działań mieć powinna. Niestety, od jakiegoś czasu obserwuję u wielu członków Rady Izby brak świadomości roli IGWP i przedkładanie ponad nią partykularnych interesów. Pierwsze symptomy niezdolności Rady Izby do konstruktywnego działania ujawniły się w ubiegłym roku. Kilkakrotnie proponowałem dyskusję programową nad obecną strategią Izby i dalszymi kierunkami działań. Kiedy w końcu udało mi się do niej doprowadzić, nie wniosła, niestety, niczego nowego.

W okresie minionych kilku miesięcy mieliśmy do czynienia z poważnymi problemami związanymi z nieprawidłowym zarządzaniem Biurem Izby, realizacją zadań, dbałością o interes członków Izby, z należytym i troskliwym gospodarowaniem środkami Izby. Próby rozwiązania tych problemów potwierdziły brak zdolności Rady do skutecznego działania w sytuacji kryzysowej. Bardzo groźne dla przyszłości Izby są propozycje niektórych członków Rady Izby zmierzające do zaniechania realizacji jej strategii i rezygnacji z tworzenia standardów „bo to wyrzucanie pieniędzy w błoto”.

Od pewnego czasu, wszelkie propozycje moje i Prezydium Rady, są negowane co do zasady. Oczywiście nikt nie ma monopolu na wiedzę i rację. Zmiany i nowe trendy są nieuchronne. Tyle, że to „nowe” dla Izby nie zostało nazwane, nie przedstawiono żadnego alternatywnego programu.

Prezydium obecnej Rady wielokrotnie zwracało uwagę na pojawiające się zagrożenia i apelowało o podjęcie zdecydowanych kroków mających na celu szybkie wyjście z kryzysu. Niestety, te apele pozostawały bez odpowiedzi.

W takiej sytuacji pozostaje tylko jedno – oddać pole i życzyć powodzenia następcom. Co niniejszym czynię.

Dziękuję za rozmowę.

A

www.igwp.org.pl