Energia – Środowisko
Dodatek promocyjno-reklamowy do „RZECZPOSPOLITEJ”.
nr 268 (6946) 16 listopada 2004 r.
O efektywną ochronę środowiska
Rozmowa z Jerzym Swatoniem, ministrem środowiska
Od czasu do czasu odżywa w kraju dyskusja czy warto było przystąpić do Unii Europejskiej. Jakie, według pana, korzyści wynikają z akcesji w obszarze ochrony środowiska?
Odpowiem pytaniem, czy warto było zawiązywać unię Polski z Litwą? Historycy to oceniają, to jest proces wieloletni. Wejście do Unii to nie jest zjedzenie jednego obiadu, a pewien proces, który ma – w moim przekonaniu – podnieść jakość życia, pozwolić nadążyć za rozwojem cywilizacyjnym, w tym również za efektywną ochroną środowiska. Czy po sześciu miesiącach można powiedzieć, że już osiągnęliśmy pewne cele? Że odnieśliśmy jakieś korzyści? Według mnie nie. Dopiero dzięki pewnym mechanizmom, dostępowi do środków strukturalnych i środków spójności być może uda nam się zrealizować część inwestycji. Teraz można zadać sobie pytanie, czy gdybyśmy nie przystąpili do Unii, mielibyśmy dalej bałagan w odpadach i nieoczyszczone ścieki? Przecież też byśmy to robili. Pytanie trzeba postawić inaczej – czy członkostwo w Unii daje nam szansę na przyśpieszenie w tej dziedzinie. Ja nie mam co do tego wątpliwości. Warto czerpać, warto się uczyć – jest nawet powiedzenie, że uczyć się warto nawet od diabła, a będąc w Unii mamy szansę pobierać nauki od dobrych nauczycieli.
Czy minister Swatoń ma mapę Polski, na którą patrzy i dostrzega na niej miejsca, które określilibyśmy jako skażone?
Przyznam, że mnie pan zaskoczył – nie mam. Ale powiem też, że otrzymuję mnóstwo tomów rozmaitych opracowań, w których takie cząstkowe mapy są – są tam dane o zanieczyszczeniach gleby, o jakości wód. Jak to się rozkłada szczegółowo nie wiem, i myślę, że nie do końca jest to rola ministra, ale Inspekcji Ochrony Środowiska. Zarówno na poziomie centralnym kontrolowane jest przemieszczanie transgraniczne zanieczyszczeń czy odpadów niebezpiecznych, są też inspekcje wojewódzkie i na poziomie miejskim, które badają lokalne przekroczenia norm zanieczyszczeń czy hałasu.
„Dyżurnym” regionem kraju, w którym widać różne nieszczęścia, wynikające z działalności przemysłu, rzutujące na poziom życia mieszkańców i stan środowiska jest Śląsk. Jak pan ocenia sytuację w tym regionie?
Gdybym miał porównywać obecną sytuację do końca lat 80., kiedy mówiło się, że jest to obszar klęski ekologicznej – ze zdjęć satelitarnych różni specjaliści wnioskowali, że na tym terenie nie powinni przebywać ludzie – postęp jest absolutnie ewidentny. Ale on nie dokonał się tylko dzięki działaniom na rzecz ochrony środowiska, ale również niestety w związku z recesją gospodarczą – zamknięciem wielu zakładów pracy. Dokonał się też poprzez restrukturyzację technologiczną wielu hut. Można dzisiaj powiedzieć, że na Śląsku duże oddziaływanie podmiotów gospodarczych na środowisko stało się o wiele mniejsze niż kiedyś. Zaczynają brać górę te rodzaje obciążeń środowiska, które wynikają z samej działalności człowieka, np. z niewydolnych systemów komunikacyjnych. Gdybym popatrzył na centrum Śląska – od Gliwic do Dąbrowy Górniczej i tempo, w jakim przebudowuje się systemy transportowe w tej aglomeracji, to powinienem być optymistą, bowiem te działania powinny na tyle poprawić sytuację, że ograniczona zostanie emisja zanieczyszczeń. Z drugiej strony martwi mnie fakt, że wciąż nie ma koncepcji rozwoju np. transportu szynowego, który nie powoduje w ogóle emisji. W Warszawie wiele problemów rozwiązuje metro i to przekłada się także na efekty ekologiczne. Trzecia rzecz, to fakt, że w całym województwie śląskim wiele dokonano w kwestii ograniczania tzw. niskiej emisji – za sprawą nowoczesnej technologii. Używa się wydajniejszych pieców do spalania węgla. Dzisiaj dla Śląska może być zagrożeniem to, że wielu inwestorów woli pod swoje inwestycje czyste tereny, czyli nie chce wykładać pieniędzy na przywracanie walorów użytkowych terenom poprzemysłowym i lokować na tych terenach nowych obszarów aktywności czy budować obiektów. Opel wybiera np. tereny czyste ekologicznie i trzeba się zastanowić, czy to dobry kierunek. Często mamy też do czynienia z sytuacjami, gdzie inwestor chce wycinać las, który na Śląsku jest niezbędny jako filtr równoważący emisje przemysłowe, które jeszcze występują.
Tak podobno jest w Nadleśnictwie Rudy Raciborskie, w miejscu gdzie w 1993 r. szalał olbrzymi pożar, który zniszczył 20 tys. ha lasu. Są tam pomysły na wybudowanie żwirowni, co stwarza ogromne zagrożenie dla tego – już odnowionego – kompleksu. Jaka jest pańska opinia w tej sprawie? Czy kosztem kilkudziesięciu miejsc pracy, którą można dać np. przy rekultywacji wcześniej zlikwidowanej innej żwirowni warto zdecydować o uruchomieniu tej kopalni? Czy to jest cena, którą można płacić kosztem śląskich lasów?
Tu właśnie ma w pełni zastosowanie zasada zrównoważonego rozwoju. Zasada ta zakłada, żeby nie chronić przyrody w takim stopniu, który uniemożliwiłby działalność gospodarczą człowieka, ale z drugiej strony nie pozwala na sytuacje, gdzie w wyniku takiej działalności możemy nieodpowiedzialnie zniszczyć taką część przyrody, która gwarantuje pewną równowagę w biosystemach i lepszą jakość życia. Myślę, że tak jest właśnie w przypadku lasów raciborskich. Niczym nie jest uzasadniona likwidacja tych – odbudowanych ogromnym nakładem sił – przestrzeni młodego lasu i wprowadzenie eksploatacji żwirowej. Przypomnę, że pożar lasów w rejonie Kuźni Raciborskiej miał ścisły związek z odwodnieniem tego terenu przez istniejące kopalnie piasku w Kotlarni. Pamiętam smutny fakt jeszcze przed pożarem, że wojewoda – wówczas katowicki – występował do wojewody opolskiego i władz lokalnych z propozycją rozważenia, czy wyrobiska popiaskowe nie mogłyby być rekultywowane jako zbiorniki wodne, co umożliwiłoby przywrócenie stosunków wodnych na obszarze lasów. To spotkało się z brakiem akceptacji. Nacisk był wówczas na to, by tam składować różnego rodzaju odpady. Utworzenie kolejnego wyrobiska i spowodowanie kolejnego odwodnienia będzie skutkowało nie tylko zniszczeniem tego młodego lasu, który wyrósł na miejscu pożaru, ale stworzy też nowe zagrożenia. Jako minister środowiska musiałbym sobie zadać pytanie, czy w rejonie Raciborza nie ma innych możliwości zarobkowania dla ludzi tam mieszkających. Moja odpowiedź nie może być pozytywna, bo jeżeli lansujemy budowę zbiornika „Racibórz”, który ma powstać poprzez wybieranie żwiru z dna, to jest pytanie, czy ta żwirownia nie może powstać w innym rejonie. Oczywiście z punktu widzenia maksymalizacji doraźnych zysków dla przedsiębiorcy lepsze jest wykorzystanie terenu już uzbrojonego. Ale jeśli popatrzymy w szerszej perspektywie, to okaże się, że chcemy dać firmie zysk kosztem społeczeństwa. Bez takiego rachunku dyskutowanie o tej sprawie jest bezzasadne. Obiecałem związkom zawodowym, że tę sprawę dokładnie zbadamy. Jesteśmy w trakcie zbierania dokumentów przygotowywanych przez zespoły ekspertów. Uważam, że zawsze powinny być w takich przypadkach przedstawiane różne warianty rozwiązań.
Rozmawiamy przy okazji poznańskich targów „POLEKO”. Co Polska, jako największy z nowych członków Unii Europejskiej, może zyskać dzięki takim imprezom?
Zważywszy, że mamy szansę na zaabsorbowanie ok. 1 mld euro rocznie na realizację zadań związanych z ochroną środowiska, a po roku 2006 ta kwota ulegnie podwojeniu, można zadać pytanie, gdzie będziemy mieli lepszą szansę na dostęp do informacji o nowych rozwiązaniach i nowych technologiach w tej dziedzinie. Targi powstały właśnie w tym celu, żeby można było konkurencyjnie oferować różne rozwiązania. Myślę, że to doskonała okazja dla samorządów czy prywatnych przedsiębiorców, którzy chcą świadczyć usługi w dziedzinie ochrony środowiska, na obejrzenie, co dzieje się na rynku maszyn, urządzeń związanych z ich działalnością. Liczę, że jeśli nie w tym roku, to już w przyszłym poznańskie targi ożywią się pod względem dostawców europejskich, dla których Polska jest smakowitym kąskiem, bo ma możliwości i limity większe niż pozostałych dziewięć krajów. Jeśli nawet na targach nie dojdzie do zawarcia kontraktów, bo te będą się dokonywać w drodze przetargów, to nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło tam specjalistów, którzy na wyciągnięcie ręki będą mieli to, z czym na co dzień mają do czynienia tylko dzięki fachowym czasopismom czy Internetowi.
Jak pan powiedział, od początku lat 90. Polska poczyniła olbrzymi krok w dziedzinie ochrony środowiska – czy według pana mamy szansę na jakąś polską specjalizację w tym zakresie?
Na wąską specjalizację chyba nie. Chciałoby się, żeby wiele urządzeń było po prostu w Polsce produkowanych. Na przykład, żeby masowo kupowane urządzenia grzewcze były produkowane w Polsce, bo to przekładałoby się na tworzenie miejsc pracy. Mając niedawno zdobyte doświadczenia w dochodzeniu do standardów ochrony środowiska, bylibyśmy dobrymi partnerami dla krajów leżących na wschód od Polski we wdrażaniu technologii przyjaznych środowisku i służących jego ochronie. Jeżeliby to nam się udało, to byłoby to duże osiągnięcie.
W roku jubileuszu 80-lecia Lasów Państwowych na targach POLEKO będzie wyjątkowa ekspozycja, która tę rocznicę będzie dokumentować. Czy to tylko kurtuazja wobec LP, czy też zasługują one rzeczywiście, żeby w takim miejscu promować ich osiągnięcia?
W przypadku Lasów Państwowych dotyczy to trwałej realizacji pewnej zasady – przybliżania społeczeństwu wielofunkcyjności, jaka charakteryzuje las. Jest czasami olbrzymia presja na ich niszczenie kosztem nowych inwestycji – budowy domów czy chociażby wspomnianej żwirowni. Bez zrozumienia tego, że las stanowi jedność, w której przenikają się funkcje gospodarcze, kulturowe, związane z utrzymaniem jakości życia, lasy będą ciągle pod presją. Mówił pan o specjalności – być może taką specjalnością jest piękna polska przyroda, która zachowała się w postaci parków narodowych czy dużych kompleksów leśnych. Jeżeli chcemy zachować to bogactwo, to musimy z tą wiedzą docierać do społeczeństwa. Niezależnie od wątków gospodarczych, realizowanych w LP – można pokazywać sprzęt czy technologie przygotowywania sadzonek, np. w nowoczesnej technologii mykoryzacji – upowszechnianie wielofunkcyjności lasów jest niezbędnym elementem edukacyjnym. W 80-lecie LP to dobry pomysł, aby prezentować na imprezie o charakterze międzynarodowym polski model leśnictwa.
Dziękuję za rozmowę.
Leszek Wieliczko
- Informacje o Ministerstwie Środowiska