Prezydenckie „Oscary”

Jakość XIV
Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 130 (6510) 5 czerwca 2003 r.

Prezydenckie „Oscary”

Rozmowa z Dariuszem Szymczychą, sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta

Kończy się VI edycja Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP. Jest ona elementem działań prezydenta na rzecz rozwoju i promocji polskiej gospodarki. Panie ministrze, na ile prezydent i jego urząd, w świetle ostatniej dyskusji o zbyt bliskich związkach świata polityki i biznesu, powinien angażować się we wspieranie konkretnych firm czy kontraktów?

Promocja polskiej gospodarki, budowanie prestiżu polskich przedsiębiorstw, gospodarstw rolnych, polskich produktów jest naturalnym polem aktywności prezydenta na rzecz rozwoju gospodarczego kraju. W naszym systemie politycznym prezydent nie ma instrumentów do prowadzenia bezpośredniej polityki gospodarczej, nie wetuje budżetu. Jednak o tym, jaką pozycję zajmie Polska wśród społeczeństw świata, o tym jaki będziemy w stanie zapewnić standard życia naszym obywatelom, zadecyduje umiejętność zdobycia przez polską gospodarkę konkurencyjnej pozycji na rynku globalnym.

Dlatego obowiązkiem prezydenta jest wspieranie rozwoju gospodarczego, pomaganie naszym przedsiębiorstwom w zdobywaniu pozycji na światowych rynkach. Mam tu na myśli promocję Polski i jej gospodarki jako całości, ale też wspieranie konkretnych dobrych firm i konkretnych dobrych jakościowo produktów.

Nie można przecież skutecznie promować gospodarki bez wskazywania liderów, którzy oferują nowoczesne i innowacyjne produkty, potrafią zdobyć uznanie wśród konsumentów, tworzą pozytywny obraz całej gospodarki kraju.

Nie ma też nic złego w tym, że prezydent, premier czy ministrowie wspierają polskie firmy na rynkach zagranicznych, czy wspomagają finalizację konkretnych, ważnych dla gospodarki kontraktów. Jest to wręcz obowiązkiem polityków. Jest to działanie, które podejmują politycy ze wszystkich rozwiniętych krajów świata.

Działalność ta musi jednak opierać się na jasnych, czytelnych i obiektywnych kryteriach. Ci, którzy są promowani i wspierani, muszą rzeczywiście na to zasługiwać, a ich działalność musi być korzystna dla Polski i polskiej gospodarki. Obiektywną metodą na wyłanianie takich liderów jest choćby przyznawana od 1998 roku Nagroda Gospodarcza Prezydenta RP.

Nagrodę Gospodarczą otrzymują firmy wyróżniające się szczególnymi wynikami ekonomicznymi – w jakim stopniu według pana ministra wyrażają one kondycję polskiej gospodarki?

Nagrodę otrzymuje się za wybitne osiągnięcia, a więc trudno jest oczekiwać, że jej nominowani czy laureaci odpowiadać będą średniej krajowej. Z oceny kandydatów do nagrody wynika jednak, że w Polsce jest wiele bardzo dobrych przedsiębiorstw, gospodarstw rolnych i zespołów wynalazczych, których osiągnięcia nie tylko dorównują, ale często przewyższają światowe standardy. Jest to bardzo optymistyczne, dowodzi bowiem, że mamy ogromny potencjał materialny i intelektualny, żeby pokonać obecne trudności, żeby powrócić na ścieżkę szybkiego rozwoju i zapewnić rozwój na miarę oczekiwań i aspiracji naszego społeczeństwa.

A jak pan ocenia szanse tych firm i gospodarstw rolnych na wspólnym rynku europejskim?

O te firmy i gospodarstwa rolne jestem zupełnie spokojny. One już od dawna są na tym rynku i dobrze sobie radzą, mimo że do chwili akcesji napotykają niedogodności. Po wstąpieniu Polski do UE większość tych ograniczeń, jak choćby kolejki na granicy, konieczność zdobywania dodatkowych atestów i certyfikatów zniknie. Tym, którzy eksportują do Unii, łatwiej będzie działać na tych rynkach.

Na początku maja w Osięcinach koło Włocławka pan prezydent spotkał się z najlepszymi polskimi rolnikami. Rolnicy ci wskazali w dyskusji, że tylko członkostwo w Unii Europejskiej da ich gospodarstwom, a także całemu polskiemu rolnictwu szanse rozwojowe. I co najciekawsze: sprawy bezpośrednich dopłat wcale nie uznawali za najważniejszą. Zwracali uwagę, że dla nich ważniejsza jest poprawa infrastruktury, likwidacja ograniczeń logistycznych, ważniejszy jest nieograniczony dostęp do rynku, co przy znacznie niższych cenach na szereg produktów rolnych, wpłynie na wzrost polskiego eksportu i podniesie efektywność gospodarstw rolnych. Zwracali uwagę również na fakt, że polskie rolnictwo od razu skorzysta z dobrodziejstw eksportowej polityki Unii na rynkach trzecich, gdzie dziś nie mamy szans konkurowania z dotowanymi produktami unijnymi.

Liderzy sobie poradzą, ale czy na tle naszej sytuacji gospodarczej integracja Polski z Unią Europejską korzystnie wpłynie na rozwój całej polskiej gospodarki? Panie ministrze, czy polskiemu przedsiębiorcy, rolnikowi, a szerzej rzecz ujmując, Polakowi, będzie pańskim zdaniem, w Unii Europejskiej łatwiej czy trudniej?

Bez wątpienia będzie łatwiej, ale nie od razu, nie będzie cudu w nocy z 30 kwietnia na 1 maja 2004 roku. Wejście do Unii Europejskiej pozwoli nam lepiej i szybciej przygotować się do wzmożonej konkurencji. Uzyskamy możliwości szybszego rozwoju przy niższych kosztach własnych koniecznej modernizacji gospodarki i przy dodatkowych korzyściach, wynikających ze wspólnego zagospodarowania potencjału zjednoczonej Europy. Członkostwo w UE oznacza wolny dostęp polskich przedsiębiorstw do wielomilionowego jednolitego rynku Unii. Wzrośnie atrakcyjność inwestycyjna naszego kraju, sprzyjając tym samym zwiększonemu napływowi bezpośrednich inwestycji zagranicznych oraz intensyfikacji współpracy gospodarczej naszych podmiotów gospodarczych z partnerami unijnymi.

Unia to grupa państw, która od półwiecza zapewnia swym członkom bezpieczeństwo i rozwój. A bez tego przecież osiągnięcie silnej pozycji gospodarki nie jest możliwe. Tak więc z Unią na pewno będzie polskiemu przedsiębiorcy łatwiej działać i na światowych rynkach, i w kraju.

Unia Europejska nie jest jednak instytucją charytatywną, a sam fakt członkostwa nie rozwiąże wszystkich naszych problemów. Ważne jest, jak my sami będziemy potrafili wykorzystać tę szansę.

Panie ministrze, do referendum pozostało zaledwie kilka dni, co chciałby pan powiedzieć tym, którzy nie wiedzą czy iść głosować, którzy są niezdecydowani bądź przeciwni naszemu członkostwu w Unii?

Tym, którzy w tak ważnym dla Polski momencie chcą pozostać w domu, chcą pozostawić decyzję innym, chciałbym powiedzieć, że popełniają błąd. Jest to decyzja, która przesądzi nie tylko o ich losie, ale o standardzie życia także ich dzieci i wnuków. Na wiele lat, a może dziesięcioleci określi pozycję Polski na mapie Europy i świata, standard życia naszego społeczeństwa. Takiej decyzji nie można pozostawiać innym.

Tym, którzy są niezdecydowani lub są na „nie”, chciałbym przypomnieć, że głosowanie przeciw Unii jest głosowaniem za Polską odsuniętą na peryferie Europy, nieatrakcyjną dla inwestorów zagranicznych, otoczoną szczelnym kordonem granic. Chciałbym przypomnieć, że następna taka szansa nie trafi się za rok czy nawet pięć lat. Następnym razem możemy wstępować w grupie krajów o znacznie trudniejszej sytuacji gospodarczej, o znacznie większych trudnościach niż mają te, które wstępują obecnie, a więc warunki, które wynegocjujemy mogą być o wiele gorsze niż te, które Unia zaoferowała nam w Kopenhadze. Polska wywalczyła najlepsze warunki z całej dziesiątki. Obywatele innych krajów powiedzieli „tak”, dlaczego my mielibyśmy powiedzieć „nie”?

Chciałbym również zapytać, czy są zadowoleni ze standardu swojego życia, z perspektyw swego rozwoju, z ochrony środowiska, z jakości dróg, z dostępności do nauki i kultury i wszystkiego tego, co składa się na jakość ich życia? Czy chcą, aby tak samo żyły ich dzieci i wnuki? Jeżeli tak – to trudno… Ale jeżeli nie – to zapytałbym, czemu nie chcą skorzystać z szansy zmiany tej sytuacji, spróbować odmienić swój los i stworzyć swym dzieciom nowe perspektywy rozwoju? Szansą na dokonanie takich zmian jest przystąpienie Polski do Unii Europejskiej.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał JM