Tama ocalenia

Ochrona Środowiska XI – Międzynarodowe Targi Ekologiczne POLEKO 2000
Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 271 (5741) 21 listopada 2000 r.

Tama ocalenia
Z początkiem sierpnia br. minister środowiska Antoni Tokarczuk otrzymał rekomendację do reprezentowania w Sejmie rządu RP w sprawie budowy stopnia wodnego Nieszawa – Ciechocinek dla zabezpieczenia stopnia Włocławek. Według ministra postawienie stopnia wodnego w Nieszawie zakończy cykl regulacji stopni wodnych na Wiśle

Ministerstwo Środowiska już w lutym tego roku twierdziło, że najbardziej uzasadnionym rozwiązaniem jest budowa stopnia wodnego na Wiśle, zlokalizowanego na odcinku Nieszawa – Ciechocinek, który ochroni nieprzystosowany do samodzielnej pracy stopień wodny we Włocławku. Według ekspertów, powołanych do zbadania sprawy przez rządowy Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów, jest to szansa, ażeby uniknąć katastrofy budowlanej, a co gorsze – ekologicznej. Pesymiści utrzymują, że potencjalna tragedia mogłaby być porównywalna do tej, która miała miejsce w Czarnobylu albo kilka miesięcy temu na Bałkanach.

Stopień we Włocławku został wybudowany 30 lat temu jako element kaskady dolnej Wisły. Przyjęte wówczas rozwiązania nie zakładały jego samodzielnej pracy dłużej niż przez 10 lat, a odstąpienie od realizacji kolejnych stopni doprowadziło do tego, że pracuje on aż do dzisiaj. Taka sytuacja przyczyniła się do obniżenia dna koryta poniżej budowli, co spowodowało rozmycie i zniszczenie urządzeń ubezpieczających oraz stworzyło stan zagrożenia utraty stateczności budowli.

Katastrofa stopnia pochłonęłaby wiele istnień ludzkich, a szkody materialne byłyby trudne do oszacowania. Groźniejszą sprawą byłoby uwolnienie nagromadzonych od dziesiątków lat osadów dennych, zawierających w swym składzie cały przekrój tablicy Mendelejewa. Doprowadziłoby to do katastrofy ekologicznej nie tylko Wisły, ale także środowiska morskiego Bałtyku. Analiza możliwości rozwiązania problemu bezpieczeństwa stopnia Włocławek obejmowała kilka wariantów – począwszy od likwidacji stopnia, a skończywszy na budowie kaskady dolnej Wisły. Ewentualna likwidacja stopnia w obecnych realiach finansowych i technicznych nie byłaby możliwa do realizacji. Warunki utylizacji zanieczyszczeń zbiornika, koszty rozebrania stopnia oraz refinansowanie strat pozostają poza możliwościami budżetu państwa.

Koncepcja kaskady dolnej Wisły jako rozwiązanie nieefektywne ekonomicznie przy równoczesnej zdecydowanie negatywnej ocenie skutków dla środowiska przyrodniczego – została definitywnie odrzucona.

– Zagrożenie stopnia wodnego we Włocławku nie stanowiło w dotychczasowych opiniach resortu argumentu za budową kaskady dolnej Wisły – wyjaśnia Antoni Tokarczuk, szef Ministerstwa Środowiska. – Chcę jednoznacznie powiedzieć, że sprawa dalszej kaskadyzacji Wisły nie będzie w moim resorcie rozważana – zapewniał przy każdej okazji.

Zespół niezależnych ekspertów potwierdził stanowisko Ministerstwa Środowiska, prezentowane przez ministra Antoniego Tokarczuka. Zespół stwierdził, że stan obiektów stopnia Włocławek oraz zachodzące tam procesy prowadzą nieuchronnie do katastrofy budowlanej i ekologicznej. W raporcie końcowym zespołu znalazła się także analiza siedmiu wariantów zapobieżenia katastrofie, trzech – wykonanych przez Hydroprojekt (zakładających realizację inwestycji w trybie komercyjno-państwowym) oraz czterech, alternatywnych, zgłoszonych przez proekologiczne organizacje pozarządowe, w całości obciążające budżet państwa. Biorąc pod uwagę kryteria oceny przyszłej inwestycji, czyli spełnienie celu zabezpieczenia stopnia we Włocławku przed katastrofą budowlaną, wykonalność techniczną i trudności realizacji, racjonalność ekologiczną, efektywność ekonomiczną i wykonalność finansową, akceptację społeczną i zgodność z wymogami prawa, eksperci wybrali wariant opracowany przez Hydroprojekt Warszawa. Zakłada on budowę poniżej stopnia Włocławek nowego stopnia wodnego Nieszawa, przy założeniu, że będzie to ostatni stopień na dolnej Wiśle, zabezpieczający w sposób trwały stopień Włocławek oraz koryto i dolinę rzeki poniżej. Zespół zarekomendował rządowi niezwłoczne podjęcie decyzji oraz działania związane z jej realizacją.

– Realność katastrofy istnieje ponad wszelką wątpliwość i jest jedynie kwestią czasu – twierdzi prof. Jerzy Kołodziejski, przewodniczący zespołu ekspertów. – Im dłużej będziemy czekać, tym większe będzie zagrożenie katastrofą.

– Zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju, bezpieczeństwo mieszkańców traktuję dziś jako sprawę pierwszorzędną – podkreśla minister Tokarczuk, odnosząc się do protestów ekologów. – Przedstawiciel rządu musi odpowiedzialnie podejmować decyzje i troszczyć się o życie i zdrowie ludzi. Który ekolog weźmie odpowiedzialność za śmierć 2 tysięcy zagrożonych ludzi, gdy tama we Włocławku zostanie przerwana? – pyta skrajnych obrońców przyrody minister.

W sporze, jaki rozgorzał wokół proponowanej inwestycji na Wiśle, pozarządowe ruchy ekologiczne dzielnie i bezkompromisowo przekonują o tragicznych skutkach budowy stopnia. Podają w wątpliwość konieczność działań zaradczych, a głównym ich zarzutem jest niszczenie dzikiej rzeki. Zagrożeni mieszkańcy mówią raczej o zdziczałej rzece.

Budowa drugiego stopnia na Wiśle cieszy się poparciem społeczności lokalnych. Wynika to ze świadomości potencjalnych zagrożeń: powodzie, katastrofa budowlano-ekologiczna. W ludziach drzemie nadzieja na ożywienie uśpionych miasteczek nadwiślańskich, zaktywizowanie obszarów dotkniętych wysokim bezrobociem.

– Budowa stopnia wodnego w Nieszawie zapewni nam bezpieczeństwo oraz możliwości rozwoju – mówi burmistrz Andrzej Nawrocki. – W przekonaniu przeciętnego człowieka będzie to przede wszystkim nadzieja na lepsze życie i poczucie, że kraj, w którym żyją, nie leży na peryferiach świata. Rozwój musi więc czasami godzić sprzeczne oczekiwania i wymaga całościowego spojrzenia na kraj i jego potrzeby. Człowiek jest przecież jednym z podmiotów środowiska, ma prawo z niego korzystać. Musi to robić mądrze i na tym polega jego zobowiązanie wobec przyrody. Trudno postrzegać środowisko w oderwaniu od człowieka, jako rodzaj samoistnego bytu, którego interes stoi ponad trwaniem ludzkiego gatunku – dodaje burmistrz.

Do tej pory nie podawano w wątpliwość celowości budowy zbiorników retencyjnych czy wykorzystania energetyki wodnej. Ostatnio w ferworze walki w tle wypowiedzi pojawia się wskazanie na elektrownie konwencjonalne, jako bardziej ekonomiczne (energia tańsza, oszacowanie kosztów budowy obarczone mniejszym błędem, możliwość zakupu taniej energii z zagranicy). Musi budzić zdziwienie, że opinie takie pojawiają się ze strony polskich zielonych i nie są opatrzone żadnym komentarzem o obciążających środowisko efektach produkcji energii opartej na węglu.

Tymczasem w założeniach polityki energetycznej Polski do 2020 roku mówi się o wykorzystaniu niekonwencjonalnych, w tym odnawialnych źródeł energii. Stwierdza się między innymi, że racjonalne wykorzystanie energii ze źródeł niekonwencjonalnych jest jednym z istotnych komponentów zrównoważonego rozwoju państwa, przynoszących także wymierne efekty ekologiczne. Wykorzystanie niekonwencjonalnych źródeł powinno przede wszystkim wzmacniać bezpieczeństwo energetyczne w skali lokalnej i przyczyniać się do poprawy zaopatrzenia w energię na terenach o słabo rozwiniętej infrastrukturze energetycznej – czytamy w dokumencie. W projekcie rozporządzenia ministra gospodarki w sprawie obowiązku zakupu energii ze źródeł niekonwencjonalnych i odnawialnych oraz wytwarzanej w skojarzeniu z wytwarzaniem ciepła, a także ciepła ze źródeł niekonwencjonalnych i odnawialnych oraz zakresu tego obowiązku mówi się wprost o obowiązku zakupu energii ze źródeł niekonwencjonalnych wielkości nie mniejszej niż w roku 2001 – 1,6 proc. i przy wzroście w kolejnych latach – 7,5 proc. w roku 2010. Z energii wiatrowej i spalania biogazu takiego przyrostu produkcji energii się nie uzyska, a już na pewno w sposób ekonomicznie uzasadniony, tj. bez gigantycznych subwencji. Niezbędne będzie wykorzystanie potencjału energetycznego zasobów wodnych.

Nie do przyjęcia jest zarzut, że stopień Nieszawa będzie tak samo oddziaływał na środowisko jak Włocławek i wzmocni tylko jego niszczące działanie. Dostępne dane temu zdecydowanie przeczą. Włocławek od Nieszawy dzieli wprawdzie kilkanaście kilometrów, ale aż 30 lat zdobywania nowych doświadczeń, w tym także tych ekologicznych.

Dla Nieszawy przewiduje się zrealizowanie wszystkich możliwych działań minimalizujących wpływ na środowisko. Zebrano ogromny materiał przyrodniczy, który w bezpośredni sposób wpłynął zarówno na wybór lokalizacji zapory, jak również na projektowane rozwiązania, czyli m.in. tworzenie wysp na zbiorniku, biologiczne ubezpieczenie brzegów, ochronę najcenniejszych kęp, zamknięcie zbiornika w obrysie wałów przeciwpowodziowych.

Dzisiaj podstawą projektu inwestycji hydrotechnicznej są bardzo szeroko zakrojone badania przyrodnicze. Nowoczesne metody regulacji rzek nie mają nic wspólnego z kanalizacją i betonowaniem brzegów. W projektowaniu regulacji rzek hydrotechnicy i przyrodnicy współpracują ze sobą na równych prawach. Stosuje się metody regulacji ekologicznej, uwzględniające specyfikę każdej rzeki, jej dynamikę i ekosystem.

Mimo to w Polsce lansowana jest ostatnio teza, że powtarzające się powodzie są wynikiem regulacji rzek. Jeśli miałaby być ona prawdziwa, to z regulacji rzek brałyby się także intensywne opady, tajfuny i trzęsienia ziemi, których częstotliwość znacznie się zwiększyła. Zmiany klimatyczne, obserwowane na Ziemi w ostatnich latach i wynikające stąd anomalie pogodowe związane są z emisją gazów cieplarnianych, z czym akurat hydrotechnika nie ma wiele wspólnego.

Czemu służy propagowanie nieprawdziwych informacji o pogarszaniu się jakości wód, zmniejszaniu się powierzchni lasów, betonowaniu rzek, zatruwaniu atmosfery? Po łatwej weryfikacji okazują się nieprawdziwe. Powierzchnia lasów w Polsce się zwiększa, jakość wód systematycznie poprawia, emisje do atmosfery są redukowane. Nie dzieje się to samoistnie, ale wymaga ogromnych często nakładów finansowych. W niektórych dziedzinach (np. redukcji emisji do atmosfery) nakłady te przeliczane na głowę mieszkańca są dwukrotnie wyższe niż w krajach Unii Europejskiej.

Wysiłek jaki Polska ponosi, aby dostosować swoje prawodawstwo do standardów Unii jest ogromny. Zmiany dokonują się szybko. Dlatego trudno się pogodzić z faktem swoistego szantażu ze strony Światowej Fundacji na rzecz Przyrody (WWF), która upowszechnia opinię, iż rzekomo Komisja Europejska wstrzyma dotacje i wszelką pomoc, a wręcz zablokuje polskie przystąpienie do Unii w przypadku realizacji stopnia Nieszawa.

Większość krajów zachodnich wykorzystała swoje zasoby wodne już dawno (początek XX wieku). Zrealizowano zapory i elektrownie wodne. Rozbiórki obiektów hydrotechnicznych dotyczą tylko obiektów małych i całkowicie wyeksploatowanych, których funkcje na ogół przejęły inne obiekty zlokalizowane w niższych odcinkach rzek.

Wygląda na to, że nasze opóźnienie cywilizacyjne sprawiło, że zostaliśmy wytypowani przez państwa wysoko rozwinięte jako skansen Europy, gdzie każda ingerencja w stan obecny jest traktowana jako zamach na wspólne dobro. Trudno się zgodzić na taką wizję, bo oznaczałoby to przyzwolenie na dochody wyłącznie z obsługi turystów zagranicznych, lokowanych w kurnych chatach i ze sprzedaży biletów na oglądanie „dzikiej rzeki”. Czy wpływów z takiej działalności na pewno wystarczy na zakup – dzisiaj taniej – energii z zagranicy?

Debata wokół Nieszawy została zdominowana przez spór środowisk hydrotechnicznych i proekologicznych. Każda ze stron broni konkretnych wartości. Dyskusja nie może przesłonić prawdy, że inwestycja w Nieszawie, choć bezpośrednio wynika z konieczności ratowania stopnia we Włocławku, jest także uzasadnionym ekonomicznie przedsięwzięciem z zakresu gospodarki wodnej (działu tak samo dobrego, jak inne działy gospodarki narodowej) i ma szanse być zrealizowana siłami polskiego kapitału.

Scenariuszy przyszłych bojów o Nieszawę może być kilka, ale jeden wydaje się najrozsądniejszy, to przystąpienie do realizacji stopnia, budowa zbiornika, który po latach wrośnie w krajobraz, a brzegi porosną szuwary. Powstanie lokalny ekosystem jeziora przepływowego.

Katarzyna Karpińska, Rzecznik prasowy MŚ