Nasze Zdrowie I
Dodatek promocyjno-reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 105 (6788) 6 maja 2004 r.
Polskie sztuczne serce – misja i prestiż
Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Zbigniewem Religą, dyrektorem Instytutu Kardiologii
W Stanach Zjednoczonych i na zachodzie Europy chorzy z niewydolnością serca mogą liczyć na ratunek, a w Polsce?
Amerykanie już od dawna stosują całkowicie implantowalne komory wspomagania serca, które ratują życie pacjentom z całkowitą niewydolnością serca. Oczywiście Stany Zjednoczone przodują w rozwijaniu nowoczesnych technologii medycznych. Za nimi podążają Francja i Niemcy. Komory są implantowane do wnętrza organizmu i chory może prowadzić normalny tryb życia lub czekać na przeszczep naturalnego serca. Na podstawie doświadczenia klinicznego, w chwili obecnej wiemy, że ludzie wyposażeni w to urządzenie żyją 6 lat. Tyle bowiem trwa dotychczasowy okres obserwacji.
Od dwóch lat w Stanach Zjednoczonych stosuje się implantowalne sztuczne serce. Jest ono nowością. Dlatego wszczepienie sztucznego serca wykonuje się bardzo ostrożnie i tylko u chorych, którzy bez takiej operacji nie przeżyliby 30 dni.
W Polsce pacjenci z przewlekłą lub nieodwracalną niewydolnością serca mogą korzystać z komory wspomagania serca o napędzie pneumatycznym i pneumatycznego sztucznego serca. Oba rozwiązania są niedoskonałe, bowiem przywiązują pacjenta do życia w warunkach szpitalnych – aparatura uruchamiająca pracę tych komór wymaga zasilania elektrycznego i sprężonym powietrzem, więc większość czasu musi być podłączona do sieci.
Mój zespół inżynierów już skonstruował pneumatyczne komory wspomagania serca, które mogą być wprowadzane do klatki piersiowej pacjenta i wykonał pneumatyczne sztuczne serce. Udowodniliśmy, że potrafimy to zrobić i udowodniliśmy, że to co zrobiliśmy, nie ustępuje jakościowo podobnym produktom w Niemczech, w Stanach Zjednoczonych i w Japonii.
Wykonanie implantowalnych komór i sztucznego serca wymaga skomplikowanych technologii i jest bardzo drogie. A nam wciąż brakuje pieniędzy na przeprowadzenie badań. Potrzebujemy 25 mln zł, wówczas będziemy mogli powiedzieć; oto jest komora implantowalna gotowa do użycia klinicznego.
Jeśli nie uruchomimy seryjnej produkcji sztucznych serc, jakie będą tego konsekwencje?
Jedyną tego konsekwencją jest stan obecny, ludzie ze skrajną niewydolnością krążenia nie mają ratunku, w przeciwieństwie do pacjentów we Francji, w Niemczech, w Stanach Zjednoczonych. Można powiedzieć, to kupmy takie urządzenie za granicą. Nie jest to możliwe. Gdybyśmy chcieli zastosować u pierwszego pacjenta w Polsce amerykańską implantowalną komorę serca, to jej cena przy pierwszej implantacji wyniosłaby milion czterysta tysięcy złotych. Druga implantacja kosztowałaby mniej, tylko ok. 400 tys. zł. Pierwsza operacja byłaby taka droga dlatego, że sztuczne serce czy komorę wspomagania po wszczepieniu trzeba zaprogramować do pracy. Do tego potrzebne jest drogie urządzenie programujące. Może ono być użyte do programowania każdej wszczepianej komory. Polski jednak nie stać na taki wydatek. Mówimy przecież nie o jednym przypadku, a o tysiącach chorych. Czyli ludzie, którzy mają szansę na życie z tego typu komorą, a jej nie dostaną, umierają.
Czy tak trudno zebrać tę kwotę, skoro np. ZUS obraca miliardami złotych?
Jest to pytanie, które stawiam wszystkim. Rzeczywiście, dla budżetu państwa są to nieduże pieniądze, ale nie możemy ich dostać.
Budowa polskiego sztucznego serca ma wielkie znaczenie dla pozycji naszej nauki w świecie. W moim głębokim przekonaniu, poza misją społeczną, którą mamy do spełnienia, także ze względów czysto ambicjonalnych, narodowych należałoby dążyć do wprowadzenia polskiego sztucznego serca do praktyki klinicznej. Ten projekt stawia nas w rozwoju nowych technologii medycznych na równi z przodującymi krajami, takimi jak Stany Zjednoczone. Tym bardziej, że udowodniliśmy, iż potrafimy to zrobić.
Pana zespół ekspercki ma już gotowy projekt ustawy dotyczący ubezpieczeń zdrowotnych. Co dalej?
Nasz projekt ustawy jest inny niż Ministerstwa Zdrowia. Opowiadamy się za decentralizacją powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych, za likwidacją Narodowego Funduszu Zdrowia i powołaniem w jego miejsce od czterech do sześciu niezależnych systemów ubezpieczeń zdrowotnych ze składki obowiązkowej. Nazywamy je regionalnymi, i podkreślam, są całkowicie niezależne od siebie, mogą konkurować. Do każdego z takich systemów miałoby należeć
8-10 mln osób z kilku województw. Regionalne „ubezpieczalnie” działałyby sprawniej niż kasy chorych, które były małe i biedne, a na terenie gdzie przeważała liczba bezrobotnych czy rencistów, pieniędzy na leczenie prawie nie było. Natomiast przy naszym podziale na kilka systemów regionalnych nie istnieją duże różnice demograficzne. Poza tym na obszarze działania takiej ubezpieczalni będzie dostępny pełny wachlarz usług medycznych – od podstawowej opieki zdrowotnej po najbardziej skomplikowane zabiegi w specjalistycznych klinikach. Nowy system zakłada także dodatkowe dobrowolne ubezpieczenia dla tych osób, które mają pieniądze. Alternatywne ubezpieczenia komercyjne konkurowałyby z ubezpieczeniem obowiązkowym. Nowością miałoby być przekazywanie składki płaconej do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na ubezpieczenia zdrowotne. Proponujemy, żeby pieniądze z ZUS, które idą na zwolnienia chorobowe i renty, zostały przekazane do ubezpieczenia zdrowotnego. Mówimy o bardzo dużych pieniądzach, 25 miliardach złotych. Takie przeznaczenie tych pieniędzy umożliwiłoby lepsze leczenie, a w konsekwencji krótsze zwolnienia lekarskie i mniej rent inwalidzkich. Na leczenie pewnych grup zawodowych o podwyższonym ryzyku powinny iść pieniądze z budżetu państwa. Są to policjanci, żołnierze, strażacy, ale też bezrobotni, nieubezpieczeni.
Dlaczego jest pan zwolennikiem ubezpieczeń dodatkowych, komercyjnych?
Podam przykład. W moim instytucie na koronografię czekają chorzy półtora roku. Jeśli część z nich wykupi ubezpieczenie dodatkowe, to mogą poddać się zabiegowi w szpitalu prywatnym bez oczekiwania w kolejce, tym samym skróci się czas oczekiwania pacjentów w Instytucie Kardiologii. Jedni i drudzy zyskają.
Czy jest szansa by w przyszłości polskie sztuczne serce włączyć do koszyka świadczeń rekomendowanych?
W Stanach Zjednoczonych, we Francji i w Niemczech implantowalne komory są juz finansowane z ubezpieczenia. Polski system ubezpieczenia zdrowotnego również w pewnym momencie będzie musiał finansować tego typu usługi.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Krystyna Forowicz