Energia – Środowisko
Dodatek promocyjno-reklamowy do „RZECZPOSPOLITEJ”.
nr 299 (6982) 22 grudnia 2004 r.
Sposób na innowacyjność
Rozmowa z prof. dr. inż. Zbigniewem Śmieszkiem, przewodniczącym Rady Głównej Jednostek Badawczo-Rozwojowych, dyrektorem Instytutu Metali Nieżelaznych w Gliwicach oraz
prof. dr. hab. inż. Leszkiem Rafalskim, wiceprzewodniczącym Rady Głównej Jednostek Badawczo-Rozwojowych, dyrektorem Instytutu Badawczego Dróg i Mostów w Warszawie
Chcemy, aby polska gospodarka była bardziej innowacyjna, aby powstawały przedsiębiorstwa nastawione na produkcję nowoczesną. Jaką w tym rolę mogą odegrać JBR-y?
Prof. Z. Śmieszek – Innowacyjność musi stać się kluczem do rozwoju gospodarki w naszym kraju. To jest zadanie dla obu stron: zarówno dla jednostek naukowych, które prowadzą badania związane z innowacyjnością, jak i dla gospodarki oraz przemysłu. Jednostki badawczo-rozwojowe odgrywają rolę przodującą w tym zakresie, bowiem 80 proc. wszystkich wdrożeń i zastosowań w naszym kraju jest wynikiem ich prac badawczych. Badania te finansowane są w 70-80 proc. ze środków pozabudżetowych, w tym głównie przez przedsiębiorstwa, a tylko 20-30 proc. pochodzi ze środków publicznych. Inne piony nauki: szkolnictwo wyższe i PAN w sposób naturalny ukierunkowane są bardziej na badania poznawcze.
Czy JBR-y są doceniane?
Prof. L. Rafalski – Ceni się je zwłaszcza w środowiskach, które współpracują z instytutami naukowymi i uzyskują z tego tytułu korzyści gospodarcze. Obecnie w JBR-ach powstają ciekawe rozwiązania, nowe technologie, wynalazki, które mimo kłopotów gospodarczych w wielu branżach udaje się jednak wdrożyć. Przykładów jest wiele. Ważną rzeczą jest, by dążyć do wzmocnienia sektora instytutów badawczo-rozwojowych. Po pierwsze, posiadają one liczące się, akredytowane laboratoria, które „pilnują” jakości wyrobów, dopuszczają do obrotu nowe produkty krajowe i zagraniczne. Prowadzą badania rozjemcze, przykładem jest np. Państwowy Instytut Weterynarii i jego program badania na BSE. Po drugie, instytuty badawczo-rozwojowe uczestniczą obecnie w ponad 600 różnych projektach międzynarodowych. Potencjał intelektualny, zaplecze naukowe i laboratoryjne JBR-ów jest ogromne. Tego nie można zmarnować.
W Czechach i na Węgrzech zlikwidowano JBR-y, a teraz czynione są starania, by je odtworzyć?
Prof. L. Rafalski – Obecnie nie ma takiego zagrożenia jak dążenie do rozwiązania JBR-ów. Raczej zmiany mają na celu ich wzmocnienie.
Czy nadal obowiązują oceny instytutów od 1 do 5?
Prof. Z. Śmieszek – Oceny instytutów badawczych są w dalszym ciągu zróżnicowane. Często słychać głosy krytyczne na temat działalności słabszych JBR-ów. W pewnym stopniu mają one swoje uzasadnienie.
Instytuty badawczo-rozwojowe obejmują różne branże, np. rolnictwo, ochronę środowiska i zdrowia. Najliczniejszą grupę stanowią instytuty technologiczne zgrupowane w Ministerstwie Gospodarki i Pracy. Jest ich ok. stu. Wszystkie instytuty badawcze poddawane są określonej weryfikacji pod kątem ich osiągnięć. Na ponad dwieście istniejących JBR-ów, kategorię najwyższą, pierwszą i drugą posiada 80 ośrodków. To jest korzystny wskaźnik. Trzeba jednak dodać, iż system oceny przyjęty przed laty przez KBN raczej preferował osiągnięcia mniej związane z zastosowaniami i wdrożeniami oraz współpracą z przemysłem i gospodarką. Ale ten system wartościowania ulegnie zmianie. Sądzę, że oceny będą bardziej odpowiadające współczesnym czasom, czyli osiągnięciom rzeczywistym, naukowym i technologicznym.
Czy w UE są odpowiedniki naszych JBR-ów?
Prof. Z. Śmieszek – W krajach UE działają instytuty należące do koncernów i instytuty publiczne. Każdy liczący się koncern ma swój instytut i finansuje go nad wyraz szczodrze, jeśli chce posiadać dobrą pozycję w świecie i dostarczać innowacyjne produkty. Instytutów publicznych jest w Europie ok. 700. Mają ogromny potencjał, zatrudniają ok. 100 tys. pracowników naukowych. Ich budżet roczny wynosi ok. 25 mld euro. Te instytuty publiczne mają system finansowania mieszany, częściowo finansowane są ze środków publicznych, a w coraz większym stopniu przez przedsiębiorstwa.
Strategia lizbońska zakłada coraz głębsze powiązania między badaniami a rozwojem gospodarki. Unia Europejska ma być najbardziej konkurencyjną gospodarką na świecie. Każde państwo powinno łożyć na badania 3 proc. PKB. 2/3 z tego powinno pochodzić ze środków przedsiębiorstw. Z naszym finansowaniem na poziomie 0,6 proc. – 0,3 proc. z budżetu i 0,3 proc. z przedsiębiorstw na badania i rozwój odbiegamy od standardu europejskiego. Paradoksalne jest to, że w Polsce, podobnie jak w innych biednych krajach, więcej środków wydaje się na badania związane z pracami poznawczymi, a mniej na badania prowadzące do innowacji i wdrożeń. Należy jednak mieć nadzieję, że nakłady na badania z budżetu i przedsiębiorstw będą rosły.
Wówczas JBR-y będą miały większe znaczenie?
Prof. Z. Śmieszek – Ich rola powinna być taka, jak instytutów koncernowych i publicznych w UE. Tworzą one ważny pomost między badaniami poznawczymi a zastosowaniami w przemyśle.
U nas jeszcze w dostatecznym stopniu nie wykształciły się struktury koncernowo-holdingowe nawet w tak liczących się branżach jak paliwowej, chemicznej, farmaceutycznej, a małe i średnie firmy nie są w stanie finansować badań.
Ponieważ chcemy być krajem coraz bardziej konkurencyjnym, udział instytutów badawczych w rozwoju gospodarki musi być coraz bardziej znaczący.
Czy zatem instytuty badawcze należy lepiej dostosować do obecnych warunków gospodarki wolnorynkowej?
Prof. L. Rafalski – Wiele instytutów już działa w warunkach gospodarki wolnorynkowej. Liczne zmniejszyły zatrudnienie, nawet trzykrotnie. Oczywiście instytutów jest za dużo. Wywodzą się z okresu, kiedy dostosowywano je do istniejących branż czy dużych firm państwowych. Teraz trzeba doprowadzić do ich konsolidacji, struktur bardziej ze sobą powiązanych. Taka jest zresztą tendencja ogólnoświatowa, europejska.
Prof. Z. Śmieszek – Potrzebne są przekształcenia. Najprostszym wyjściem jest włączenie słabszych instytutów do silniejszych, by zachować kadrę naukową, potencjał badawczy, aparaturę – to jest naturalna droga. Inne, jeśli prowadzą głównie działalność produkcyjną, powinny przekształcić się w formę spółek. Likwidacja jest najgorszym rozwiązaniem.
Dobre instytuty badawcze, które mają pozycję międzynarodową, mogą działać samodzielnie, w tym jako państwowe instytuty badawcze. Ta grupa powinna być o wiele liczniejsza. W tej chwili mamy trzy instytuty państwowe, a powinno ich być ok. 30-40.
Na przykład Instytut Metali Nieżelaznych?
Prof. Z. Śmieszek – O swoim instytucie nie chciałbym mówić. Ale np. Instytut Spawalnictwa, Instytut Badawczy Dróg i Mostów, Instytut Biotechnologii i Antybiotyków oraz wiele innych mogą być zakwalifikowane jako państwowe.
Zgadzam się, że jest potrzebna konsolidacja instytutów. Może ona mieć różne formy. Minister nauki zainicjował tworzenie centrów zaawansowanych technologii, jest ich ok. 20, są sieci doskonałości – są to formy współpracy merytorycznej.
Rada Główna popiera formę holdingów badawczych, z instytutem wiodącym, na czele którego stoi dyrektor generalny sieci kilku, kilkunastu instytutów. Zachowałyby one swoją osobowość prawną, dużą samodzielność, swoje logo. W tym połączeniu tworzy się nowa jakość. Holding sieci instytutów jest w stanie podejmować bardziej kompleksowe badania, których nie potrafi wykonać jeden instytut. Może konkurować z placówkami zagranicznymi. Na szczęście dla naszego kraju zachował się znaczący potencjał badawczy w wielu instytutach. Powinniśmy go wykorzystać w sposób optymalny dla potrzeb gospodarki i państwa.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Krystyna Forowicz
- Informacje o Jednostkach Badawczo-Rozwojowych