Nauka idzie w las

Energia XXIII
72 Międzynarodowe Targi Poznańskie
Technologie przemysłowe i dobra inwestycyjne

Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 137 (5607) 13 czerwca 2000 r.

Nauka idzie w las
Rozmowa z Andrzejem Wiszniewskim, ministrem nauki, prezesem Komitetu Badań Naukowych

W zakresie energetyki Polska dysponuje dużym potencjałem naukowym, a tymczasem…

foto

Jak w świetle racjonalnych wymogów ocenia pan minister aktualny stan organizacji i zarządzania polską elektroenergetyką?

Sadzę, że uczyniono pierwszy krok w kierunku restrukturyzacji polskiego sektora elektroenergetycznego, ponieważ stan obecny nie jest docelowy, ale przejściowy z wszystkimi wadami i zaletami stanu przejściowego. Wadą jest pewien chaos, który może ze względów technicznych stwarzać trudności, bowiem dla wszystkich uczestników tego procesu restrukturyzacji, a więc dla zakładów energetycznych i dla Polskich Sieci Elektroenergetycznych nie do końca jest jasne, kto za co odpowiada. Silna i jasna struktura może mieć poważny wpływ nie tylko na stan techniczny, ale i na to, jak są zasilani odbiorcy. Może też mieć poważny wpływ na wartość handlową poszczególnych przedsiębiorstw, które będziemy chcieli sprzedawać.

Jaki ma to wszystko wpływ na efektywność branży i jej konkurencyjność?

Jeśli idzie o produkcję energii elektrycznej, to mamy w obecnej sytuacji nadwyżki możliwości produkcyjnych. Możemy energię sprzedawać i powinniśmy to robić i tu bym się niczego nie obawiał. Obawiałbym się natomiast o niezawodność zasilania oraz o pewną nierównomierność rozmieszczenia potencjału produkcyjnego energetyki. W zasadzie północ i północny wschód Polski są pozbawione źródeł energii. Źródła energii – to środek i południe kraju i stąd pewne zrównoważenie jest niezbędne. W tej chwili planuje się uzyskać to zrównoważenie poprzez współpracę z energetyką rosyjską i białoruską, ale trzeba do tego podchodzić ostrożnie, dlatego że każda wymiana energii z zagranicą jest problemem wielowymiarowym nie tylko od strony technicznej. Wymaga to dodatkowych inwestycji sieciowych przede wszystkim. Jest to również problem ekonomiczny, gdyż trzeba dokładnie przeanalizować, czy nam się taka transakcja opłaca czy też nie do końca się opłaca. W kierunku takiej współpracy idą dotychczasowe listy intencyjne podpisane między Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi i kompaniami niemieckimi oraz rosyjskimi i białoruskimi.

W jakim stopniu sytuację, o której mówimy, może poprawić modna ostatnio konsolidacja, której przykładem jest powstająca Dolnośląska Grupa Elektroenergetyczna?

Uważam, że konsolidacja może bardzo poprawić sytuację, dlatego że istniejące rozdrobnienie struktury energetyki jest zawsze rozdrobnieniem sztucznym. Trudno bowiem dokładnie zakreślić granice podziału pomiędzy poszczególnymi zakładami energetycznymi czy producentami energii elektrycznej, dlatego że wszyscy są powiązani tą samą siecią. Jeśli zatem istnieje jeden gospodarz, choćby w postaci dużego holdingu, to jego decyzje na pewno są pod względem technicznym najlepsze. Nie jestem zwolennikiem żadnego monopolu energetycznego, bowiem prowadzi to tylko do podwyżek cen energii, natomiast powinna wytworzyć się pełna konkurencyjność w zakresie obsługi klientów i dostępu do sieci. Tak więc jestem zdania, że centralne zarządzanie holdingiem jest pod względem technicznym na pewno korzystne, a sądzę, że ekonomicznie także.

W czym może być przydatna dla realizacji procesu restrukturyzacji nauka polska?

W zakresie energetyki Polska dysponuje wyjątkowo dużym potencjałem naukowym. Sadzę nawet, że trochę chyba za dużym. Dlaczego? Kształciliśmy bardzo wielu inżynierów elektroenergetyków i energetyków i dalej kształcimy ich bardzo wielu. W przeliczeniu na milion mieszkańców czy w przeliczeniu na jedną megawatogodzinę produkowanej w kraju energii jest to znacznie więcej, niż w Stanach Zjednoczonych czy Europie Zachodniej. Dlatego uważam, że potencjał ludzki w zakresie energetyki jest wspaniały. Są to naprawdę bardzo wykształceni ludzie, ale podejmują oni trochę rozdrobnione i nieskoordynowane działania, pracując przede wszystkim na wyższych uczelniach, gdzie kontynuują karierę naukową oraz w niektórych instytutach naukowych. Do tych najważniejszych zaliczam warszawski Instytut Energetyki, wrocławski Instytut Automatyki i Systemów Energetycznych oraz warszawski Instytut Elektrotechniki. Jest jeszcze kilka innych instytutów, jak na przykład gdański Instytut Maszyn Przepływowych Polskiej Akademii Nauk. Jest to również bardzo dobra placówka z zakresu energetyki cieplnej. Uważam więc, że ten potencjał ludzki i aparaturowy, który znajduje się w polskich uczelniach i instytutach technicznych, jest, jak powiedziałem, ogromny. I ze smutkiem patrzyłem na to, że przed laty Polskie Sieci Elektroenergetyczne zamiast inwestować i rozwijać ten potencjał, zamawiały ekspertyzy w Stanach Zjednoczonych w znakomitym zresztą instytucie badawczym. Mam nadzieję, że ta praktyka została już zakończona, bowiem jestem przekonany, że polscy inżynierowie mogą wykonać tę pracę nie gorzej, a być może znacznie lepiej niż ich amerykańscy koledzy, bo po prostu znają polskie realia, a są na pewno nie gorzej do tego przygotowani zawodowo niż Amerykanie. Ten polski potencjał jest ogromny, tylko trzeba mieć dokładną wizję tego, co się chce z nim zrobić i jak go możliwie najlepiej wykorzystać. Potencjał naukowy w szkolnictwie wyższym powinien, oczywiście tam pozostać, bo pełni funkcję edukacyjną, natomiast pojawia się otwarty problem przyszłości jednostek badawczo-rozwojowych, czyli instytutów naukowych, które działają w branży energetyki, a więc przede wszystkim Instytutu Automatyki Systemów Energetycznych we Wrocławiu oraz Instytutu Energetyki w Warszawie, a także ich udziału w procesie prywatyzacji i restrukturyzacji całego sektora.

Czy ma pan minister własne sugestie w tej sprawie?

Uważam, że minister gospodarki powinien mieć jeden instytut, który będzie mu służył jako narzędzie do prowadzenia polityki energetycznej w Polsce. I to powinien być instytut, który będzie miał status państwowego instytutu badawczego i taka możliwość jest uwzględniona w nowej ustawie o jednostkach badawczo-rozwojowych. Taki państwowy instytut badawczy z zakresu energetyki powinien w Polsce istnieć jako narzędzie ministra gospodarki przede wszystkim do analizy i oceny trendów światowych oraz do formułowania propozycji polityki państwa w zakresie energetyki. Nie wiem, jak dalece istniejące instytuty są włączane do procesu decyzyjnego bądź doradczego, ale wydaje mi się, że nie wykorzystujemy do końca tego potencjału. Pozostałe jednostki badawczo-rozwojowe powinny być albo włączone do zakładów energetycznych i razem z nimi sprzedawane kontrahentom zagranicznym, albo powinny znaleźć dla siebie jakieś inne miejsce, być może bardzo wartościowe, np. jako zakłady produkujące wyspecjalizowaną aparaturę. Nie powinny jednak tworzyć wrażenia, że produkują naukę, bo one nauki nie produkują. Jestem przekonany, że kadra, jaką mamy w tej chwili w Polsce, jest znakomicie przygotowana do tego, żeby wykonywać zadania zlecone przez ministra gospodarki, byleby zadania te były jednoznacznie określone.

Jakie zadanie w ogóle widzi pan minister dla nauki w rozwoju polskiej energetyki?

Zadania te są wielowymiarowe, bo wynikają z jednej strony z potrzeb kraju, z aktualnej sytuacji gospodarczej i z istniejącej struktury energetycznej, a z drugiej są pochodną programów międzynarodowych. Energetyka jest jednym z priorytetów Piątego Programu Ramowego Badań, Rozwoju Technicznego i Prezentacji Unii Europejskiej. Polska jest w tym programie i byłoby bardzo dobrze, żeby wykorzystując ten priorytet energetyki nasi specjaliści włączali się w ten wielki strumień prowadzonych na całym świecie badań energetycznych. Dotyczy to przede wszystkim relacji energetyka i środowisko, alternatywnych źródeł energii elektrycznej i obniżenia strat powstających zarówno przy wytwarzaniu, jak i przesyłaniu energii. Polacy mają tutaj, w moim przekonaniu, znakomity punkt startu, dlatego że Polska od lat uczestniczyła w pracach Międzynarodowej Konferencji Wielkich Sieci Elektrycznych, która jest głównym forum ogólnoświatowym zajmującym się problematyką energetyki szczególnie z punktu widzenia wielkich sieci przesyłowych. Polacy uczestniczyli w tych pracach już od lat 50. i z wielkim powodzeniem. Tak więc sadzę, że punkt startu do współpracy z kolegami zagranicznymi jest doskonały. Wzajemne związki są podtrzymywane od lat. Zwrócić też należy uwagę na obecność w Polsce firm zagranicznych, które przejęły kontrolę nad naszymi zakładami produkcyjnymi. Myślę tu przede wszystkim o ABB, które niemal zmonopolizowało polską produkcję aparatury elektroenergetycznej. Myślę też trochę o Alstomie, który przejął dawną fabrykę REFA w Świebodzinie, produkującą zabezpieczenia elektroenergetyczne. I z mieszanymi uczuciami patrzę na postępowanie tych inwestorów strategicznych, a szczególnie na postępowanie Alstoma, który w zasadzie chyba nie rozwija możliwości innowacyjnych, jakie tkwiły w zakładach świebodzińskich, ale to już sprawa polityki inwestora. Trochę inną politykę ma ABB, które w moim przekonaniu znacznie rozsądniej postępuje, tworząc między innymi własny ośrodek badawczy w Krakowie, praktycznie wyłącznie z udziałem polskich naukowców. Poza tym jest sporo przykładów zlecania przez koncern ABB prac badawczych polskim zespołom technicznym, co potwierdza ich jakość. Zespół, którym kierowałem przez bardzo wiele lat we Wrocławiu, rozwija od ośmiu lat współpracę z ABB Szwecja w zakresie produkcji aparatury elektroenergetycznej. Klient ten jest niezwykle wymagający, płaci pieniądze, ale żąda wykonania pracy. I bardzo dobrze, bo to jest motor tworzenia nowych rozwiązań. Powinniśmy też zrewidować w skali całego kraju nasze postępowanie, jeśli idzie o zaplecze badawcze w obszarze aparatury elektroenergetycznej. Produkcja jej jest w tej chwili całkowicie zdominowana przez firmy zagraniczne, które przejęły polskich wytwórców. Chyba już nie ma żadnego poważnego czysto polskiego zakładu, który produkowałby tę aparaturę. Ma to swoje zalety i swoje wady, a te ostatnie chyba przeważają.

Rozmawiał Lech Z. Niekrasz