Kości zostały rzucone!

Energia XXIII
72 Międzynarodowe Targi Poznańskie
Technologie przemysłowe i dobra inwestycyjne

Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 137 (5607) 13 czerwca 2000 r.

Kości zostały rzucone!
Rozmowa z Janem Buczkowskim, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa

Interesują nas przede wszystkim opinie tych, którzy widzą prywatyzację energetyki bardziej w kategoriach szans niż zagrożeń interesu państwa i społeczeństwa.

foto

Mówiąc o prywatyzacji energetyki uciekł się pan minister w jednym z wywiadów do terminologii brydżowej, z czego wynikałoby, że mamy do czynienia z grą. Na czym ta gra polega i co jest jej stawką?

Gra, którą podjęliśmy, a którą będziemy tutaj nazywać prywatyzacją energetyki, jest jednym z najbardziej złożonych, a więc równie trudnych, co i ambitnych programów, jakie realizuje Ministerstwo Skarbu Państwa. Powiem wprost: nie należy mieć złudzeń, że wszyscy uczestnicy tej gry, a jest ich bardzo wielu, będą w jednakim stopniu usatysfakcjonowani, jednakże intencją naszą jest wypracowanie rozwiązań, które rozłożą ewentualne koszty całej operacji w miarę solidarnie na wszystkich jej uczestników. I tej zasady chcemy trzymać się konsekwentnie.

Stawką w tej grze jest dobrze pojęty interes państwa i jego obywateli. Śmiem twierdzić, iż Ministerstwo Skarbu Państwa, dla którego prywatyzacja energetyki jest funkcją wielu zmiennych, przygotowało się do tej gry w sposób sumienny, to znaczy poprzedziło przyjętą strategię dogłębną analizą ekonomiczną, prawną i międzynarodową i nie ukrywając jej pod suknem poddało dyskusji na forum publicznym, co znalazło swój oddźwięk wśród związkowców, na łamach prasy i w parlamencie, stwarzając nam możliwość wyjaśnienia wielu kwestii. I cieszy mnie to, ponieważ dzięki temu tracą swą zasadność wszelkie podejrzenia o to, iż prywatyzację energetyki spowija jedna wielka tajemnica. Przed nikim nie mamy żadnych tajemnic. Odwrotnie, jesteśmy zainteresowani twórczym udziałem w tej dyskusji wszystkich, którzy są w stanie wnieść do niej elementy konstruktywne. Chcę zapewnić, że dalsze działania ministra skarbu będzie również cechować pełna otwartość w komunikacji z opinią publiczną oraz środowiskiem energetyków i inwestorów. Nie kryję, że interesują nas przede wszystkim opinie tych, którzy widzą prywatyzację energetyki bardziej w kategoriach szans niż zagrożeń interesu państwa i społeczeństwa, gdyż kwestia wyboru została przesądzona przez to społeczeństwo 11 lat temu.

Z satysfakcją przychodzi mi przeto stwierdzić, iż niezwykle wartościowe okazały się liczne inicjatywy oddolne, wielu spółek, które w prywatyzacji widzą dla siebie szanse, których za żadną cenę nie wolno nam wszystkim utracić.

Co skłoniło rząd do podjęcia tej wielkiej operacji?

Decydując się na tę operację rząd kierował się starannie wypracowaną strategią prywatyzacji, którą definiują następujące cele: ochrona konsumentów poprzez tworzenie wolnego rynku energii, zachowanie energetycznego bezpieczeństwa kraju, stworzenie bazy kapitałowej, która będzie gwarantować konkurencyjność na otwierającym się rynku krajów Unii Europejskiej, socjalne zabezpieczenie pracowników całego sektora oraz optymalizacja przychodów z prywatyzacji.

Proponuję spojrzeć na te cele przez pryzmat szans.

Jeśli założymy, iż najskuteczniejszą metodą ochrony konsumenta jest konkurencja, a rolą rządu jest ochrona interesów obywateli, to za cel nadrzędny prywatyzacji elektroenergetyki uznać przychodzi tworzenie wolnego rynku. Warunkiem efektywnej konkurencji również w tym sektorze jest wprowadzenie do gry rynkowej większej liczby podmiotów nie będących własnością Skarbu Państwa. O konkurencyjności rynku decydują odpowiednia liczba uczestników, jasne reguły prawne oraz brak dyskryminacji w dostępie do infrastruktury i klientów. I wszystko to uwzględniliśmy w przyjętej strategii prywatyzacji.

Zachowanie bezpieczeństwa energetycznego uznać należy za priorytet polityki energetycznej państwa. Bezpieczeństwo to zapewni, w moim przekonaniu, udział w prywatyzacji inwestorów, którzy dysponują technologią, kapitałem i know-how, a więc tym wszystkim, co pozwala na osiągnięcie tego bezpieczeństwa po koszcie efektywnym – przy funkcjonowaniu uregulowań prawnych adekwatnych do zmian zachodzących w gospodarce i energetyce krajowej i europejskiej.

Stworzenie bazy kapitałowej jest z kolei warunkiem sine qua non osiągnięcia konkurencyjności na otwierającym się rynku europejskim, co nas interesuje ze względu na ubieganie się o wejście do Unii Europejskiej. Dlatego też wszelkie decyzje natury strategicznej muszą uwzględniać przyszłą pozycję polskich spółek na tym zintegrowanym rynku. Sankcyjne zobowiązanie inwestorów (w zawieranych umowach) do podnoszenia kapitału prywatyzowanych spółek oraz realizacji pakietów inwestycyjnych służy osiąganiu tego celu. Nie mniej ważna jest też możliwość skorzystania przez podsektory wytwarzania i dystrybucji energii elektrycznej z doświadczeń w zakresie operacji handlowych, w tym pozyskiwania energii po niższym koszcie, zarządzania ryzykiem i działania w warunkach konkurencji.

Za niezwykle istotne uznajemy zabezpieczenie socjalne pracowników sektora. Rozumiem obawy, jakie wywołuje dążenie do poprawy efektywności, w czym środowiska związkowców dopatrują się powodów redukcji zatrudnienia. Chcę tutaj przypomnieć, iż integralnym elementem wszelkich umów prywatyzacyjnych są pakiety socjalne. Szansa, o czym już mówiłem, polega na równomiernym rozłożeniu kosztów tego zabezpieczenia między strony transakcji prywatyzacyjnych. Podzielałbym te obawy w sytuacji, w której redukcję zatrudnienia wymusiłyby względy konkurencji i decyzje podyktowane ochroną interesu odbiorców – bez prywatyzacji.

I wreszcie kwestia wpływów do budżetu z prywatyzacji energetyki. Nie bez powodu mówię o tym w tej, a nie w innej kolejności, ponieważ cel ten, jakkolwiek nader istotny nie figuruje na czele listy przyjętych priorytetów, mimo że od tego zależy w dużej mierze nie tylko odbiór społeczny prywatyzacji, ale i zdolność do finansowania strategicznych przedsięwzięć w realizacji polityki gospodarczej. Jestem zdania, że o optymalizacji wpływów przesądzi zdrowy i rozsądny kompromis między interesem bieżącym państwa a perspektywicznym interesem obywateli.

Prywatyzacja w ogóle, w tym również energetyki, nie wywołuje w Polsce powszechnego entuzjazmu. Czy zechciałby pan minister zlokalizować źródła kontrowersji wokół tego tematu oraz zanalizować ich zasadność?

Źródeł tych jest wiele, jednakże najczęściej mamy do czynienia z niepełną znajomością tematu, skłonnością do zbyt pochopnych uogólnień bądź też z powoływaniem się na nietrafnie dobrane przykłady z innych krajów. Padają takie między innymi zarzuty, iż procesem prywatyzacji elektrowni rządzi zwykły przypadek i że nie widać troski o tworzenie dużych organizmów gospodarczych, co miałaby rzekomo potwierdzać indywidualna sprzedaż dużych i najlepszych elektrowni. Wszystko to nie znajduje uzasadnienia w stanie faktycznym. Posłużę się przykładem konkretnym. Sprywatyzowaną Elektrownię Pątnów-Adamów-Konin trudno byłoby zaliczyć do najlepszych z tej prostej przyczyny, iż wymaga ona ogromnych nakładów inwestycyjnych. W analogicznej sytuacji znajduje się przygotowywana do prywatyzacji Elektrownia Skawina.

Odpowiadając na zarzut dotyczący kwestii konsolidacji spółek chcę poinformować, że minister Skarbu Państwa wyraził zgodę na zawiązanie Południowego Koncernu Energetycznego. Jest to zapowiedź głębokiego procesu konsolidacji, w której upatrujemy dużą szansę dla całej polskiej energetyki. Pewną odmianą działań prokonsolidacyjnych jest także metodologia prywatyzacyjna przyjęta w podsektorze dystrybucji, gdzie oferujemy zbycie udziałów temu samemu inwestorowi (lub konsorcjum) w kilku spółkach (grupie) jednocześnie. Istotą tworzenia grupy jest własna inicjatywa podmiotów wchodzących w jej skład.

Pojawia się również zarzut, że Skarb Państwa nie uwzględniał w przyjętej strategii prywatyzacji energetyki udziału kapitału polskiego. Prawda jest taka, zachęcamy polskich inwestorów do lokowania kapitału w sektorze energetycznym. Prawdą jest jednak i to, że nie wpłynęła jeszcze, jak dotąd, ani jedna oferta od polskiego inwestora, mimo rozwijania przez resort akcji promocyjnej i prowadzenia rozmów na ten temat. Mam jednak nadzieję, że sytuacja ulegnie w końcu zmianie i kapitał polski zainteresuje się polską energetyką. Liczę na to, że do gry wejdą fundusze emerytalne, które przyglądają się prywatyzacji energetyki. Chcę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że bardzo nam zależy na udziale kapitału polskiego w prywatyzacji energetyki. Pierwszą tego jaskółką jest przymierzanie się polskich akcjonariuszy do prywatyzacji EC Białystok S.A. i jeśli to się potwierdzi, będzie to z całą pewnością dobry sygnał.

Innym źródłem kontrowersji jest także wadliwa ocena „należności przeterminowanych”, jakie posiadają niektóre spółki podsektora dystrybucji, wyrażano obawę, iż przy okazji nabycia udziałów w spółkach sektora energetycznego inwestorzy przejmą za należności majątek dłużników tego sektora. Nie rozszyfrowując, kim są dłużnicy, powiem krótko: przeterminowane należności to tzw. złe długi; z punktu widzenia logiki ekonomicznej nie one są powodem zainteresowania inwestorów tym sektorem, lecz przeciwnie zmniejszają to zainteresowanie, a ponadto wpływają na spadek wartości spółek.

Istotne jest jednak to, że z łącznej listy 70 spółek sektora (33 dystrybucja, 17 elektrownie, 19 elektrociepłownie oraz PSE SA), nadzorowanych przez Ministerstwo Skarbu Państwa, tylko w jednym przypadku odnotowujemy całkowity brak zainteresowania ze strony inwestorów (63 spółki złożyły wnioski prywatyzacyjne lub wystąpiły w innej formie z incjatywą ich prywatyzacji).

W wielu środowiskach mówi się, że prywatyzacja energetyki na Węgrzech przyniosła wzrost cen energii, z czego my, w Polsce, nie wyciągamy wniosków. Co pan minister na to?

Wydaje mi się, że zarzut ten wynika właśnie z nieznajomości tematu, w ogóle, w tym również celów prywatyzacji w Polsce i na Węgrzech w szczególności. Zgodnie z moją wiedzą, Węgrzy kierowali się tylko i wyłącznie maksymalizacją wpływów z prywatyzacji i był to ich cel nadrzędny, żeby nie powiedzieć jedyny. Jakkolwiek nie jest to i dla nas bez znaczenia, to jednak na liście naszych priorytetów kwestię tę lokujemy, jak już mówiłem, na dalszym miejscu, interesuje nas nade wszystko, powtarzam, stworzenie warunków rozwoju spółek poprzez ich dokapitalizowanie, które otwiera drogę do modernizacji potencjału polskiej energetyki, co z kolei umożliwi efektywność działania w warunkach narastającej konkurencji na europejskim rynku energetycznym, który interesuje nas w równym stopniu, co i krajowy.

Cel ten osiągamy poprzez sprzedaż inwestorom niewielkich pakietów akcji, w pierwszym etapie; o niczym podobnym nie było mowy na Węgrzech i dlatego powoływanie się na ten przykład nie wydaje mi się na miejscu. Nasza prywatyzacja sektora ma charakter laboratoryjny i nawet po pełnej jego prywatyzacji z końcem 2002 roku inwestorzy odkupią od Skarbu Państwa przeciętnie ok. 30% udziałów w aktywach netto w skali sektora. O terminach zbywania kolejnych udziałów będzie można zdecydować obserwując wnikliwie działania inwestorów i przemiany rynkowe. W każdym razie w większości spółek nawet za 5-6 lat Skarb Państwa powinien zachować ponad 25-procentowy strategiczny pakiet akcji.

W katalogu zarzutów pod adresem resortu Skarbu Państwa pojawia się też obawa przed skutkami przedwczesnej prywatyzacji podsektora dystrybucji energii. Jak widzi pan minister tę kwestię?

Na podstawie analizy sytuacji całego naszego sektora energetyki oraz doświadczeń innych krajów w tej dziedzinie doszliśmy do przekonania, że najlepsze efekty przynosi równoległa prywatyzacja obu podsektorów, a więc wytwarzania i dystrybucji energii elektrycznej. Prywatyzacja jedynie podsektora wytwarzania doprowadziłaby do sytuacji, w której niewielkie w końcu spółki dystrybucyjne nie mogłyby stać się partnerami zintegrowanych rynkowo i kapitałowo wytwórców energii.

Przedmiotem zainteresowania jest wreszcie istotna dla nas wszystkich cena energii, co znalazło między innymi wyraz w interpelacji poselskiej dotyczącej, konkretnie mówiąc, skutków prywatyzacji Elektrowni Bełchatów. Jakie jest stanowisko resortu Skarbu Państwa w tej sprawie?

Nie wdając się w kontekst prawny, ekonomiczny i społeczny tej sprawy chcę powiedzieć, że prognozowana cena energii z tej elektrowni będzie efektem realizacji umowy zawartej przez nią z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi oraz funkcjonowania rynku energii elektrycznej. Analiza prawna wspomnianej umowy dowiodła, że proces prywatyzacji nie ma wpływu na ustalenia natury kontraktowej. Pragnę zauważyć, że gdyby dziś zlikwidowano kontrakt długoterminowy między Elektrownią Bełchatów SA i PSE SA (nie bacząc na negatywne skutki tej operacji, np. wzrost cen energii o około 5%), to w ciągu krótkiego czasu Bełchatów mógłby bez prywatyzacji stać się zalążkiem polskiego Vattenfall czy EDF. Skoro już mówimy o cenach, to warto przypomnieć, że w roku ubiegłym i w latach poprzednich obowiązywały administracyjne zasady ustalania cen energii. W sferze przesyłu taryfikowanie cen (przez URE) będzie obowiązywać także po pełnej prywatyzacji podsektora dystrybucji. Zawsze jednak musimy pamiętać, że sztucznie zaniżane ceny energii jako skutek „opieki” państwa stanowią preferencję dla energochłonnych gałęzi gospodarki. Czynnikiem decydująco wpływającym na cenę energii elektrycznej jest cena nośników energii, która w Polsce nie jest jeszcze kształtowana w pełni przez rynek konkurencyjny. Minister Skarbu Państwa doprowadził do zawiązania Giełdy Energii SA, która już za kilka dni rozpocznie swoją działalność statutową. Z chwilą gdy przez giełdę przechodzić będzie więcej niż 10% obrotu energią, to ona właśnie ustali cenę obiektywną, cenę równowagi bez preferencji, tj. cenę rynkową. Aby to osiągnąć, trzeba będzie odstąpić od taryfowania nie tylko w sferze wytwarzania, ale także w sferze obrotu energią elektryczną, pozostawiając, jak już powiedziałem, taryfy przesyłowe.

Obawy obawami, ale czy niezależnie od nich nie dostrzega pan minister zagrożeń procesu prywatyzacji energetyki?

Owszem, dostrzegam takie zagrożenia i chciałbym tutaj na nie wskazać. Jednym z największych zagrożeń jest ryzyko podporządkowania prywatyzacji polskiej energetyki innym celom niż te, które służą budowaniu nowoczesnego i konkurencyjnego sektora. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie tylko niektóre kręgi polityczne, ale i przedstawiciele branży dążą do opóźnienia bądź do zahamowania tego procesu. Określiłbym to nadmiernym upolitycznieniem prywatyzacji, co w najlepszym wypadku prowadzi do zwlekania z jej realizacją. Nie podzielając intencji tych dążeń, jestem też przeciwny lansowaniu administracyjnego łączenia spółek przed ich prywatyzacją. Resort Skarbu Państwa opowiada się za taką konsolidacją, która zmierza do tworzenia silnych kapitałowo i zdolnych do konkurencji firm energetycznych, jednakże przy poszanowaniu podmiotowości konsolidujących się stron i w drodze oddolnie wypracowanych zasad.

Do zagrożeń tych zaliczyłbym również niedocenianie nieuchronności procesów rynkowych, co również skutkuje opóźnieniem procesu prywatyzacji, prowadząc do spadku wartości spółek w podsektorach wytwarzania i dystrybucji i oddalania perspektywy wprowadzenia warunków rynkowych. Na temat braku dostępu do nowoczesnych metod zarządzania, możliwości konkurowania i efektywnego inwestowania już nie będę się rozwodził. Należy sobie jednak uświadomić, że zaniechanie prywatyzacji nie oznacza niższych cen energii dlatego, że wyższą efektywnością kosztową oraz inwestycyjną wykazują się, jak uczy doświadczenie wielu krajów, spółki prywatne niż państwowe działające w tych samych warunkach rynkowych i regulacyjnych.

Zagrożeniem jest również i niedocenianie wagi jakości regulacji i opieszałość w tworzeniu instytucji rynkowych.

Pojawienie się prywatnych właścicieli zwiększy niepomiernie rolę Urzędu Regulacji Energetyki w dziedzinie zdefiniowania i realizacji wybranej strategii regulacyjnej z korzyścią dla długoterminowej, aktywnej i proefektywnościowej polityki w tej dziedzinie. Imperatywem staje się wprowadzenie postulowanych zmian w prawie energetycznym, uruchomienie giełdy energii elektrycznej i rozwiązanie problemu kontraktów długoterminowych w drodze opłat kompensacyjnych.

W rejestrze zagrożeń pomieściłbym wreszcie kwestię społecznej akceptacji procesów prywatyzacyjnych, o czym już mówiliśmy. Jakkolwiek rozumiem źródła wyrażanych obaw o miejsca pracy i przyszłość polskiej energetyki, to jednak chcę stwierdzić, iż w świetle doświadczeń w prywatyzacji energetyki w innych krajach oraz przyjętej przez nas zasady, że pakiet socjalny jest integralną częścią umowy prywatyzacyjnej, obawy te nie wydają mi się uzasadnione. Sukcesu prywatyzacji nie mierzymy efektem jednorazowej sprzedaży majątku. Miarą tego sukcesu jest dla nas harmonijny rozwój polskiej energetyki i jej efektywność, która pozwoli na sprostanie wyzwaniom konkurencji. Koszty i ceny energii elektrycznej będą zależeć w równym stopniu od konkurencyjnej struktury i zagwarantowania odpowiedniej masy krytycznej firm poprzez ich konsolidację, co i od jakości regulacji. I tym wszystkim zagrożeniom przychodzi nam stawić czoło. Przyszłość pokaże, czy uda nam się stanąć na wysokości tego historycznego, powiedziałbym, zadania.

Czy istnieją, zdaniem pana ministra, obiektywne uwarunkowania procesu prywatyzacji energetyki polskiej?

Pierwszym z nich jest wymóg konkurencyjności. Za podstawowy warunek powodzenia wszelkich działań w sferze organizacyjnej i własnościowej restrukturyzacji firm państwowych i spółek będących własnością Skarbu Państwa uznajemy stworzenie im możliwości konkurowania na rynku krajowym i zagranicznym. Poradzą sobie na nich tylko silne podmioty gospodarcze, gdyż w przeciwnym razie energetyka polska znajdzie się w trudnej sytuacji. Stymulowanie konkurencyjności jest jednym z priorytetów Unii Europejskiej, która dąży tą drogą do wydatnej obniżki cen energii elektrycznej. Realność tych dążeń potwierdza rynek niemiecki. Obniżkę tę traktuje Unia jako jeden z podstawowych czynników zwiększenia konkurencyjności gospodarki europejskiej. Nie istnieją powody, dla których nie powinniśmy dążyć do tego również w Polsce.

Innym z tych uwarunkowań jest presja na efektywność, do której zmierzają wszelkie dotychczasowe działania w zakresie restrukturyzacji organizacyjnej, prawnej i rynkowej polskiego sektora elektroenergetycznego. Przebiegają one równolegle ze zmianami o podobnym charakterze w krajach Unii oraz w krajach do niej kandydujących. Nie ulega wątpliwości, że brak efektywności organizacji i zarządzania w tym sektorze przekłada się na wyższe ceny energii elektrycznej, co prowadzi do obniżenia konkurencyjności gospodarczej i hamuje tempo ekonomicznego rozwoju społeczeństwa.

Uwarunkowaniem takim jest wreszcie burzliwy postęp w dziedzinie nowych technologii informatycznych w sferze dystrybucji i obrotu oraz nowych technologii wytwarzania energii elektrycznej, determinując kierunki zmian trendów rozwojowych w całej elektroenergetyce.

Mówiąc o uwarunkowaniach chciałbym zwrócić uwagę na fakt, iż nigdzie na świecie decentralizacja i otwarcie na konkurencję oraz prywatyzacja nie potwierdziły obaw o to, że struktura konkurencyjna bądź prywatyzacja zagrażają bezpieczeństwu energetycznemu i suwerenności gospodarczej. Zdobyte w wielu krajach doświadczenia wskazują na to, że obok efektywnie zarządzanych firm energetycznych beneficjentami tych procesów są klienci, którzy płacą niższe rachunki za energię elektryczną. Do tego zmierza właśnie prywatyzacja i w konsekwencji liberalizacja polskiej energetyki. Tego procesu już nikt nie zdoła zahamować.

(M)