Pacjent najważniejszy – to nasza dewiza

Nasze Zdrowie I
Dodatek promocyjno-reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 105 (6788) 6 maja 2004 r.

Pacjent najważniejszy – to nasza dewiza

Wypowiedź mgr. farm. Andrzeja Wróbla, prezesa Naczelnej Rady Aptekarskiej

Środowisko aptekarskie i samorząd aptekarski wielokrotnie dawały do zrozumienia, że wiele regulacji prawnych w zakresie prowadzenia aptek w naszym kraju zaproponowanych przez Naczelną Radę Aptekarską nie są niczym nowym. Są to rozwiązania sprawdzone w całej Europie i w wielu krajach na świecie.

Wiedza i dyplom z wyższym wykształceniem farmaceutycznym predysponują aptekarza do prowadzenia apteki. Interes społeczny wymagałby, żeby ten fachowiec był również właścicielem apteki. Prywatna apteka to jest szczególne miejsce, które powinno być nastawione na jakość usług i opiekę nad pacjentem, a nie na pogoń za maksymalizacją zysku,

Z tego założenia wychodząc próbowaliśmy walczyć o zmianę prawa farmaceutycznego w naszym kraju. Niestety, nasze postulaty nie znalazły zrozumienia wśród polityków. To co zostało przyjęte w parlamencie jest jedynie namiastką naszych propozycji złożonych dużo wcześniej.

Nasze obawy co do konieczności zabezpieczenia rynku dystrybucji leków przed tworzeniem monopolu, na szczęście zostały uznane przez rząd. Inicjatywa Obywatelska wyrażając zaniepokojenie, że powstające w Polsce sieci aptek zmonopolizują wkrótce rynek, spowodowała poruszenie wśród polityków i niezadowolenie dużych koncernów i sieci aptecznych. Jednak parlament sens tej inicjatywy przyjął do wiadomości i zaakceptował. Głosowanie nad ustawą odbyło się 2 kwietnia br. Na 393 posłów, 392 głosowało za przyjęciem przepisów antykoncentracyjnych. Tylko jeden poseł wstrzymał się od głosu. Nikogo nie było przeciw.

Był to jeden z najważniejszych zapisów, jego sens był jednoznaczny: nie dopuścić do zmonopolizowania rynku.

Konsolidacja rynku na poziomie hurtu już nastąpiła. Obecnie ostatnim ogniwem, które nie zostało jeszcze opanowane są apteki, działające najczęściej w rozproszeniu jeśli chodzi o formę własności. Zaczątki budowy sieci już się dokonały – tutaj nikt tego nie ukrywa. Łakomym kąskiem były apteki zrzeszone w Cefarmach, sieć aptek budowana na kanwie nowo powstających np. Apteki 21 czy Superfarm, Apteki Rodzinne i inne, które w mniejszym czy większym stopniu zaczęły stanowić zalążek większych struktur. W tej chwili te struktury sieciowe liczą od kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu aptek jak w przypadku Aptek 21, a nawet do kilkuset, które posiada Farmacol. Sam fakt, że taka liczba aptek jest skupiona w ręku jednego przedsiębiorcy, funkcjonująca w dużym rozproszeniu, nie jest zagrożeniem dla rynku.

Zagrożeniem jest struktura kilkuset, a nawet licząca powyżej tysiąca aptek. Wiele firm nie ukrywało zamiaru zorganizowania własnych dużych sieci. To właśnie stanowiłoby duże niebezpieczeństwo dla pojedynczo działających aptek, ale przede wszystkim – zagrożenie dla pacjenta. Bowiem w pierwszej fazie, gdy chodzi o zdobycie rynku forma prowadzenia aptek w sieci jest tańszym rozwiązaniem. Apteki działające w sieciach mają większą możliwość obniżania cen, mamienia różnymi konkursami, wmawiania pacjentowi, że są lepsze od pozostałych, co się kłóci z zasadami etyki zawodowej aptekarza.

Pacjent powinien być dobrze obsłużony w każdej aptece – i to jest nasza dewiza jako samorządu zawodowego. Chcemy, by pacjent miał dostęp do każdego leku, o każdej porze i w podobnych cenach.

Zróżnicowanie cen powoduje niepewność pacjenta, traci on zaufanie do apteki, w której lek kosztuje choćby parę groszy więcej. To jest negatywne zjawisko. Pacjent z receptą chce trafić do najbliższej apteki i zakupić lek na takich samych warunkach. Osoba schorowana nie jest w stanie przeprowadzać rankingu cenowego leków w aptekach.

W tej chwili obserwujemy bardzo niekorzystne zjawisko, powstają zależności ekonomiczne między apteką a np. hurtownią. Hurtownie sprzedają leki taniej dla swoich stałych odbiorców, a po wyższych cenach tym kontrahentom, którzy sporadycznie próbują się u nich zaopatrzyć w leki. Różnicują klientów. W konsekwencji mamy także zróżnicowanie cen detalicznych. Pojedyncza apteka ma znikomy margines możliwości obniżania cen. Obowiązuje ją marża urzędowa. Czasami w walce konkurencyjnej na ceny apteka rezygnuje z własnej marży, by dorównać kroku aptekom „wyróżnionym” przez daną hurtownię. Zaciska sobie więc pętlę na szyi. Można bowiem wytrzymać taką konkurencję przez krótki czas, ale w konsekwencji ta apteka będzie coraz słabsza ekonomicznie, aż zostanie wchłonięta przez tworzące się sieci za symboliczną złotówkę.

Na podstawie obecnie obowiązującego prawa taki stan rzeczy mógłby trwać dwa – trzy lata maksymalnie, i okazałoby się że na rynku polskim mamy 3 do 5 sieci, które dyktują warunki, tak jak to się stało w Norwegii, na Litwie i w Czechach. Apteka jest placówką ochrony zdrowia, służy pacjentom – i o tym nie można zapominać.

Podział rynku między kilka koncernów sprawiłby, że w aptekach byłyby leki drogie, np. innowacyjne, a nie generyczne produkowane w większości przez polski przemysł farmaceutyczny. Co więcej, gdyby tak potoczyły się sprawy, wielkie silne koncerny mogłyby narzucić ministrowi zdrowia sprzedaż tylko pewnego asortymentu leków, a więc mogłyby kształtować politykę lekową państwa. W jaki sposób byłby wówczas chroniony interes pacjenta, jeśli ograniczy mu się dostęp do niektórych np. tańszych leków odtwórczych, jakościowo nie ustępujących oryginalnym?

Walczymy o przetrwanie zawodu aptekarza.

Polskie społeczeństwo powinno domagać się, aby nasze apteki były jak najdłużej, wręcz na zawsze, niezależnymi jednostkami. Wówczas będą mogły sprawować właściwą opiekę farmaceutyczną nad pacjentem, zyskiwać jego pełne zaufanie. Taką opiekę może sprawować jedynie osoba, która jest do tego przygotowana czyli farmaceuta-aptekarz.

Zapis antykoncentracyjny po nowelizacji Prawa farmaceutycznego stanowi, że w ręku jednego przedsiębiorcy nie może być więcej jak 1 proc. aptek w danym województwie. W skali kraju mamy obecnie 10,5 tys. działających aptek ogólnodostępnych. Oznacza to, że jeśli przedsiębiorca równomiernie rozmieści swoje apteki w każdym województwie, to będzie mógł mieć ten 1 proc. rynku. W przypadku województwa mazowieckiego – 13 aptek, w kujawsko-pomorskim 5 aptek. Czy to zapobiegnie innym formom konsolidacji, czy np. nie będą tworzone spółki córki? Mam nadzieję, że nie, bo kapitałowo muszą to być różne podmioty.

Z tego wyliczenia wynika, że w skali kraju u jednego przedsiębiorcy może się znaleźć maksymalnie 105 aptek. Gdyby tak się stało, wszyscy powinni być z tego zadowoleni. Zarówno pacjenci mający wybór, apteki, które są już w sieci, jak i apteki działające pojedynczo, często prowadzone przez rodziny aptekarskie z pokolenia na pokolenie.

Notowała KF