Powiązać prywatyzację z tworzeniem rynku energii

Energia XXVII
Dodatek reklamowy do RZECZPOSPOLITEJ.
nr 141 (5914) 19 czerwca 2001 r.

Powiązać prywatyzację z tworzeniem rynku energii

Rozmowa z Marianem Miłkiem, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa

Co dalej z prywatyzacją elektroenergetyki?

W dniu 16 maja 2000 roku Rada Ministrów przyjęła zintegrowany harmonogram prywatyzacji sektora elektroenergetycznego i wprowadzenia rynku energii elektrycznej. Było to akurat rok temu. Proszę zwrócić uwagę na jedno określenie: zintegrowany. Oznacza to, że intencją autorów tego dokumentu było spojrzenie na sektor elektroenergetyczny poprzez pryzmat dwóch wielkich reform, które się dzieją: pierwsza reforma dotyczy wprowadzenia rynku energii, a druga – prywatyzacji. Faktem jest, że w tym dokumencie korelacji tej za bardzo nie było widać, ale proszę zwrócić uwagę na to, co się stało potem. Później obydwa obszary, które w tym dokumencie były jeszcze razem, jak gdyby się rozjechały. 10 kwietnia 2001 roku, a więc nie tak dawno, Rada Ministrów przyjmuje program wprowadzenia rynku energii elektrycznej w Polsce. Już w dokumencie nie ma powiązania z prywatyzacją, natomiast decyzją prezesa Rady Ministrów z 27 lutego 2001 roku powstaje zespół międzyresortowy pod przewodnictwem profesora Andrzeja Wiszniewskiego, który opracowuje aktualizację zintegrowanego harmonogramu prywatyzacji sektora elektroenergetycznego.

Skąd potrzeba tej aktualizacji?

Okazało się, że prywatyzacja spółek z branży elektroenergetycznej jest znacznie trudniejsza aniżeli prywatyzacja typowej spółki, z jaką dotychczas mieliśmy do czynienia, w związku z tym czas potrzebny na prywatyzację bardzo się wydłużył. O ile przeciętny okres na prywatyzację wynosi mniej więcej około roku do półtora, to w przypadku spółek elektroenergetycznych, które zostały sprywatyzowane, ten czas wynosił w niektórych przypadkach nawet do czterech lat. W związku z tym należało się zastanowić, dlaczego tak się dzieje. Trzeba uświadomić sobie, że firmy sektora elektroenergetycznego są bardzo ściśle powiązane z otoczeniem zarówno poprzez umowy formalne, jak i fizycznie. I tutaj mam na myśli umowy długoteminowe, kontrakty zarówno na sprzedaż energii, jak i na dostawę surowców i tak dalej. Te wszystkie sprawy trzeba było po prostu w procesie prywatyzacji albo uściślić, albo renegocjować, albo niekiedy wprost negocjować. W związku z tym generalnie należy stwierdzić, że okres prywatyzacji jest w przypadku przedsiębiorstw sektora elektroenergetycznego znacznie dłuższy aniżeli takiej typowej spółki, którą można z otoczenia gospodarczego wyciągnąć i praktycznie przeprowadzić tylko działania na tym jednym podmiocie. To jest pierwszy problem. Drugi problem: w tym okresie nastąpiło coś, co jest pewnym zaskoczeniem. Po okresie atomizacji całego sektora, kiedy wszystkie spółki zaczęły jakby działać na własny rachunek, mamy do czynienia z procesem konsolidacji. Powstaje Południowy Koncern Energetyczny, powstaje Grupa G-8, tworzą się inne, na razie zupełnie nieformalne grupy podmiotów nie tylko z podsektora dystrybucji, ale również z podsektora wytwarzania i dystrybucji. A więc mamy w tym przypadku konsolidację pionową. Jest to proces oddolny, nie sterowany od góry, w czym też upatrywać należy kolejny powód, dla którego trzeba było zaktualizować albo inaczej, na nowo spojrzeć na to, co w tej elektroenergetyce się dzieje. I trzeci powód: biorąc powyższe pod uwagę zrodziła się decyzja Rady Ministrów, a szczególnie Urzędu Regulacji Energetyki dotycząca tego, że należy w pierwszej kolejności prywatyzować sektor wytwórczy, a dopiero w drugiej – sektor dystrybucji, natomiast podsektor przesyłu – na końcu.

Jakie przesłanki determinują takie podejście do problemu prywatyzacji elektroenergetyki?

Tutaj mogę podeprzeć się analizą doktora Juchniewicza, który w końcu ubiegłego roku przedstawił pewien materiał, z którego wynika, że przy upowszechnieniu zasady dostępu podmiotów trzecich do rynku, czyli wprowadzeniu zasady TPA, wartość właśnie podsektora dystrybucji powinna znacznie wzrosnąć. I jest to wzrost dosyć istotny. Musi też nastąpić powiązanie procesów prywatyzacji z procesem wprowadzania rynku, czyli konkretnie z działaniem polegającym na wprowadzeniu Systemu Opłat Kompensacyjnych. I tutaj trzeba wyraźnie rozdzielić czas prywatyzacji w danym podmiocie od czasu wprowadzenia SOK-u. Proszę zwrócić uwagę na to, że jeżeli chodzi o wprowadzanie systemu opłat kompensacyjnych, to tak na dobrą sprawę mimo symulacji i jakichś tam przewidywań nikt do końca nie wie, jak ten system zafunkcjonuje: czy to będzie stan osiągany jakoś oscylacyjnie, czy też będzie się dochodziło do tego stanu w sposób może bardziej łagodny. Dlatego też należy w pierwszej kolejności wprowadzać System Opłat Kompensacyjnych w wybranych jednostkach podsektora wytwarzania i to nie w tych jednostkach, w których się przeprowadza prywatyzację. Te dwa procesy należy oddzielić. I właśnie na tym powinna polegać zasada skorelowania tych działań, jeżeli chodzi o poszczególne spółki.

Na dzień dzisiejszy przewiduje się, że w tych największych elektrowniach System Opłat Kompensacyjnych będzie wprowadzany w pierwszej kolejności. Stąd też jawi się już pewna sekwencja uruchamiania procesów prywatyzacji w tych pozostałych jednostkach sektora wytwarzania. W dalszej kolejności mamy podsektor dystrybucji. Tutaj w niektórych przypadkach, jak na przykład G-8, STOEN i tak dalej, procesy prywatyzacyjne są już dosyć mocno zaawansowane. I materiał, który został przyjęty przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów, wyraźnie wskazuje na to, że należy przyśpieszyć proces prywatyzacji sektora wytwarzania, ale nie przyśpieszać procesu prywatyzacji sektora dystrybucji. To znaczy, że tam, gdzie proces ten jest już rozpoczęty, należy go spokojnie kontynuować. I tak zostaną do prywatyzacji w ogromnej większości pozostałe zakłady energetyczne, ale dochodzę tutaj do dosyć istotnej sprawy. Mianowicie, w programie wprowadzenia rynku energii elektrycznej znajduje się projekt rozporządzenia prezesa Rady Ministrów powołującego zespół do spraw rynku energii elektrycznej. Pierwszym zadaniem tego zespołu będzie monitorowanie rynku energii elektrycznej. W związku z tym właśnie rolą tego zespołu będzie śledzenie wszystkiego, co może się dziać i będzie się działo na tym nowym rynku. A będą działy się rzeczy pozytywne i negatywne. Z takimi negatywnymi mamy do czynienia już teraz.

Na przykład?

Na przykład podbieranie co bardziej intratnych odbiorców. W rozmowach szefowie dużych spółek dystrybucyjnych wskazywali mi właśnie na to, że już pojawia się zjawisko przechwytywania zysku z sektora dystrybucji przez podmioty zewnętrzne, które są pośrednikami w handlu energią. Jest to zjawisko, które dopiero się rozpoczyna, ale już staje się groźne. Obserwujemy zjawisko nie tylko wchodzenia pomiędzy dystrybucję i odbiorców, ale pomiędzy wytwórców i dystrybucję podmiotów, które mają koncesję na obrót energią. W związku z tym, że są to w dużej mierze podmioty zagraniczne, można tutaj spodziewać się różnych niespodzianek i dlatego te wszystkie elementy rynku muszą być po prostu bardzo dokładnie śledzone.

Na co szczególnie chciałby pan minister zwrócić uwagę?

Chciałbym powiedzieć kilka słów na temat czegoś, co może nie jest takie popularne, ale co też może być bardzo dużym problemem. Istnieje wprawdzie program rozwoju energetyki do roku 2020, tylko ten program już się zdezaktualizował. W związku z tym, to jest obecnie najważniejszy problem, nie ma wypracowanej wizji polskiej elektroenergetyki po procesie prywatyzacji. I nikt nie jest w stanie w dniu dzisiejszym powiedzieć, na ile w Polsce ma być elektroenergetyki polskiej, a na ile ma być elektroenergetyki w Polsce. Tutaj dochodzimy do sprawy bardzo istotnej, a mianowicie do sprawy bezpieczeństwa energetycznego. Wprawdzie ustawa prawo energetyczne mówi o tym bezpieczeństwie i w tym programie bezpieczeństwu poświęcona jest cała stroniczka, tylko że już samo pojęcie bezpieczeństwa energetycznego też się zdezaktualizowało, bo przecież i ono podlega ewolucji. I tu pytanie, czy nie należałoby właśnie teraz zdefiniować dokładnie, co my rozumiemy pod pojęciem bezpieczeństwa energetycznego kraju.

Jak pan minister zdefiniowałby to pojęcie?

Jeżeli wyobrazimy sobie cały łańcuch przetwarzania, od pozyskania paliwa poprzez wytwarzanie energii po jej dystrybucję i wyobrazimy sobie ten łańcuszek aż po odbiorców, to w moim przekonaniu jedno ogniwo tego łańcuszka powinno być całkowicie pod kontrolą państwa. Wtedy cały łańcuszek jest kontrolowany. Tym ogniwem w sposób naturalny są Polskie Sieci Elektroenergetyczne, czyli przesył. I dlatego uważam, że przesyłu w ogóle nie powinno się prywatyzować, a jeżeli tak, to na samym końcu. I należy właśnie poprzez pełną kontrolę przesyłu realizować politykę energetycznego bezpieczeństwa kraju. To jest jeden element. Drugi element: ruszyła prywatyzacja, która była ukierunkowana na maksymalne pozyskanie środków, bo budżet potrzebował, więc sprzedawać co tylko można. W moim przekonaniu jest to założenie błędne. Nie można wyprzedawać dla wyprzedaży, ale dopuszczać inwestorów. Musimy jednak mieć tę wizję elektroenergetyki na najbliższą przyszłość i dlatego uważam, że jest już ostatni moment, żeby w trybie pilnym rozpocząć prace nad taką wizją elektroenergetyki w perspektywie 10 lat. Jestem też przekonany, że może już z trochę innych względów państwo powinno również mieć kontrolę nad największymi elektrowniami. I te 4 do 5 elektrowni systemowych, które nazwałbym strategicznymi, powinny być pod kontrolą państwa, co wcale nie oznacza, że byłyby całkowicie państwowe. Proszę zwrócić uwagę na to, że w tej chwili giełda jest względnie słaba, bo nie ma tam mocnych firm. Fundusze emerytalne dysponują coraz większymi środkami, które nominalnie mają lokować na rynku w Polsce i nie ma gdzie. Można pomyśleć o wprowadzeniu właśnie części akcji na giełdę papierów wartościowych, ale pod warunkiem, że musi to być tak zrobione, aby istniała pełna kontrola państwa nad tymi elektrowniami.

My tak jakoś zapominamy o tym, że w Unii Europejskiej energetyka prawie we wszystkich krajach jest państwowa. Czy energetyka Unii Europejskiej pozostanie państwowa, nie wiadomo, bo z drugiej strony obserwujemy zjawisko globalizacji energetyki. Dla przykładu weźmy choćby Electricité de France, która mając udziały w krajach arabskich wchodzi do Polski i do innych krajów. Przykładów takich przytoczyć można więcej. Chodzi o to, że koncerny energetyczne przestają być koncernami narodowymi. I to zjawisko globalizacji rynku energetycznego będzie postępowało. W tym kontekście pilniejsza jest odpowiedź na pytanie, ile w tym rynku globalnym będzie rynku polskiego na terenie naszego kraju.

Które z poruszonych problemów chciałby pan minister rozwinąć?

Chciałbym powrócić do sekwencji uruchamiania procesów prywatyzacyjnych. Dlaczego ta sekwencja powinna być zachowana? Otóż zgodnie z założeniami SOK-u środki na opłaty kompensacyjne powinny być generowane właśnie w sektorach dystrybucji i przesyłu. Musi istnieć jedno ogniwo stabilne, na którym można byłoby przewidywać z większym prawdopodobieństwem, co się będzie działo choćby od strony pozyskania środków. To po pierwsze. Po drugie: kontrakty długoterminowe stworzyły elektrowniom kapitalną szansę odtworzenia bazy technicznej. Ale jeżeli inwestor zachodni będzie chciał wejść do firmy, która przeszła operacje SOK-u, to będzie on bardzo ostrożnie podchodził do czegoś, co nie zostało dostatecznie sprawdzone w praktyce. W związku z tym pojawia się pytanie: w jaki sposób wprowadzenie SOK-u wpłynie na wartość spółki przy prywatyzacji? Na to pytanie nikt nie jest w stanie w tej chwili odpowiedzieć. Inna jeszcze sprawa, która jest niesamowicie ważna i jednocześnie trudna. Jak już mówiliśmy, system umów długoterminowych pozwolił na doinwestowanie sektora wytwarzania, ale, niestety, nie powstał żaden system, który pozwoliłby na dofinansowanie sektora dystrybucji. I dlatego w tej chwili sektor ten przeżywa ogromne trudności. Dotyczy to szczególnie obszarów wiejskich, gdzie stan techniczny sieci jest bardzo zły. Można mówić o generalnym niedoinwestowaniu w zakresie dystrybucji i to się przekłada na wyniki. Na działalności podstawowej w roku ubiegłym 28 zakładów energetycznych miało straty, a tylko 5 miało zyski. Oczywiście, sumarycznie obraz zupełnie inaczej wygląda, ale jeżeli przyjrzymy się tylko temu, co tam zrobiono w zakresie samej dystrybucji, to obraz nie jest pocieszający. Faktem jest, że pewien wpływ na to miała źle ustawiona taryfa. Od 1 lipca wchodzi nowa taryfa. Być może będzie ona działała proinwestycyjnie, ale to jest przyszłość i zobaczymy. Generalnie wieś biednieje i zmniejsza się wolumen energii elektrycznej konsumowanej i to jest zjawisko niepokojące. Jest to wynikiem tego, że po prostu ludzie z jednej strony oszczędzają, a z drugiej może to być również wyznacznik postepującej prymitywizacji gospodarki wiejskiej. Z drugiej strony wcale się nie dziwię szefom zakładów energetycznych, którzy podchodzą do tematu bardzo ostrożnie, ponieważ są i takie sytuacje, że budują podstację przy nowo powstającym zakładzie, a zakład po 2 latach bankrutuje. Podstacja jest gotowa, a nie ma poboru energii elektrycznej. I tutaj trzeba bardzo wyważyć, czy idziemy na czysty mechanizm rynkowy i na pełną odpłatność, czy też na wspomaganie rozwoju poprzez zwiększenie obciążeń ze strony dystrybucji i zmiejszenie obciążeń po stronie społeczności głównie wiejskiej.

Jak ocenia pan minister prywatyzację Elektrowni „Rybnik” S.A.?

Tak się złożyło, że ze sprawą „Rybnika” zetknąłem się na samym początku mojej kariery w ministerstwie i to w sytuacji, w której dosyć niespodziewanie musiałem pełnić funkcje mistrza ceremonii przy przekazywaniu odcinków akcji oraz przyjmowaniu czeków. Byłem zatem świadkiem szczęśliwego finału, ale wiem z dokumentów i z relacji, że droga do tej prywatyzacji nie była usłana różami. Niemożność dogadania się na temat ceny węgla, zmiana warunków i potem partnerów, wszystko to wpływa nie tylko na ocenę procesu prywatyzacji samego „Rybnika”, ale i na atmosferę wokół prywatyzacji dużych jednostek. I dlatego uważam, że rozmowy z następnymi inwestorami mogą być łatwiejsze i trudniejsze. Łatwiejsze, bo wszyscy się uczymy na błędach, ale trudniejsze, bo inwestorzy będą bardzo ostrożnie podchodzić do każdej naszej deklaracji czy wypowiedzi. I myślę, że nauka, jaka płynie z prywatyzacji „Rybnika” będzie dobrze spożytkowana.

Co dałoby się jeszcze powiedzieć na temat tworzenia polskiego rynku energii elektrycznej?

We wspomnianym już dokumencie mówiącym o wprowadzaniu rynku energii elektrycznej w Polsce mamy dokładny harmonogram i jak popatrzymy na daty, to okaże się, że zegar zaczął bić. 30 kwietnia już powinny ruszyć prace. I proszę popatrzeć na jeden z tematycznych zakresów zadania, jakim jest zapisane w tym dokumencie wydzielenie ze struktury Polskich Sieci Elektroenergetycznych spółki jako administratora Systemu Opłat Kompensacyjnych i zarządcy zrestrukturyzowanych kontraktów długoterminowych oraz uzgodnienie statutu spółki z prezesem URE, ministrem skarbu państwa oraz ministrem gospodarki. Do dnia dzisiejszego nie otrzymałem tekstu statutu do uzgodnienia. Ale problem jest znacznie poważniejszy: co ma robić ta spółka? Ma przekazywać pieniądze z jednego do drugiego podsektora, a więc będąc tylko pośrednikiem finansowym ma robić dokładnie to, co robi bank. A czy spółka prawa handlowego może się tym zajmować? W związku z tym wymyślono, że spółka będzie świadczyła usługi. A jeśli tak, to ktoś musi zapłacić VAT? Rozwiązaniem jest uzyskanie zwolnienia przez Ministerstwo Finansów z płacenia VAT. Innym problemem jest właściwe umieszczenie spółki SOK SA w strukturze PSE SA. Jak z tego wynika, wiele szczegółów należy jeszcze dopracować.

Rozmawiał Jan Lipowski